23.07.2025 VangVieng – Pakse
Dalej leje, woda podchodzi coraz bliżej naszego hotelu. Pol miejscowości jest już pod woda. No uciekać, póki można. Jest autobus za 150 os do Vientiane o 12.30. Tu spotykamy koleżkę co od poł roku jeździ po Azji jednocześnie pracując dla amerykańskiej firmy IT – taki styl życia lubię. Jego hotel zalało kompletnie, ledwo zdążył się zwinąć. Nie pada. W Vientiane szukamy dworca autobusów do Pakse. Z głównego w centrum jada tylko do Tajlandii. Te co jada do Pakse odjeżdżają z południowego 10 km stad. Idąc w stronę niczego wywalam się na prostej drodze, tak nieszczęśliwie, ze rozwalam sobie wyświetlacz w telefonie. Oj to pech. Jest punkt serwisowy Samsunga, ale szybek do A32 nie maja i musza je sprowadzić z Sajgonu. Koszt naprawy 111 USD. Dobra pewnie będę szybciej w Sajgonie ja, niż te wasze systemy i sam sobie tam to załatwię za poł ceny. Przez ten tydzień jakoś przebieduje. Ania ma 2 miejsca na SIM w swoim tel, wiec spoko, co ważniejsze aplikacje ściągam i żyje. Ogarniamy tuktuka za 200 do dworca. 10 km jedzie 1h takie korki plus jego tuktuk jedzie max 20 km/h. Jest bilet za 320 do Pakse, aplikacja 12go azja proponowała za 450 wiedziałem, ze oni sporo przycinają, bo chatgpt mi to podpowiedział. Odjazd o 20. Te chwile spędzamy na dworcu. Bus typu sypialny dwupoziomowy z lóżkami 2+2. Trafia mi się samodzielne. Nikt nie będzie ze mną spal. Luz gorzej ze spać się nie da, bo trzęsie niemiłosiernie, no ale jedziem.