13.07.2025 Ranau - Sandakan
Zebraliśmy się przed 10, by zdążyć na 14 na otwarcie Sepilok. 210 km robiliśmy prawie 5h, bo droga fatalna, najpierw dziury, potem roboty drogowe. Fatalna jakość drogi. Jedzie się przez mix dżungli z plantacjami palm. Wioski pojawiają się z rzadka i są katolickie.
Sepilog wjazd 30 i 15 RM oferuje 2 platformy do oglądania orangutanów, z czego jedna zamknięta z klimą i ogląda się przez szkło. Małp w sumie było z 15. Fajniejsze to od Semenggoh, choć komercja chyba większa. Inna sprawa że małp więcej ludzi mniej. Mieliśmy jechać jeszcze 120 km dalej do Sukau, by pływać po rzece łodzią i oglądać dżunglę z małpami krokodylami i ptakami, ale odpuszczamy. Nie wyrobimy się z powrotem, bo droga fatalna. Jedziemy w drugą stronę do Sandakan takiego miłego miasteczka nad morzem. Blisko stąd do Filipin i tę bliskość czuć. Domy są odstraszające. Fajne może ze 3 uliczki nad morzem. Na promenadzie 2 knajpy. W jednej bez piwa sami lokalsi, w drugiej z piwem sami turyści. Już nawet w Saudi Arabia wiedzą że piwo być musi i od stycznia znoszą prohibicję. W naszej knajpie dania po 10 zł ryba z ryżem. Takie danie nad polskim morzem kosztowałoby z 80 zł tylko zamiast ryżu byłyby frytki. Znajdujemy hotel za 84 RM, spoko. Stary angielski styl. Miasto założyli Anglicy. Jutro wracamy do Kota Kinabalu.