02.08.2022 Kalkuta
Jeszcze przed snem tak po 23 uderzył ktoś w drzwi, otworzyłem , to obsługa zapytała się czy nie chcemy trzeciej szklanki…..
Wstaliśmy po 9 , tak nawet po 10 dostaliśmy śniadanie, miała być też kawa, ale niedoczekaliśmy się. W sprawie bilety na pociąg manager powiedział by iść dwie ulice dalej, tam jest biuro podróży. Faktycznie było, bilet do odbioru jutro po 16 , pociąg do miasta New Jailpaiguri, z którego jest jeszcze 80 km do Dyrdzylingu odjeżdża o 20.40 z dworca Sealdah po naszej stronie rzeki, jedzie 12h, klasa 3ac, bilet 1450 od osoby.
Jeszcze kantor po drodze dolary po 75 trochę mało ale co robić trza wymieniać. Chcemy dalej zwiedzać miasto, ale nagle koszmarna burza, konkretny shower, takiego lejwody jeszcze w Indiach nie spotkaliśmy. Godzinę przeczekujemy pod arkadą kościoła. Bierzemy z pokoju parasolki i jedziemy metrem w stronę właściwej świątyni Kali. To ostatnia stacja metra. Od niej praktycznie kilka chwil i wejście , czynne od 15 , a jest 14.50. Tłum kłebi się przed bramą. Otwarcie i można atakować. Wjazd za free, trza zostawić buty w jednej przechowalni po 3 rupie za parę , a telefony, aparaty i torby w drugiej – po 3 za telefon po 20 za aparat , prześwietlarka, kontrola osobista i już jesteśmy. Budowla z ok. 1880r. w kształcie cerkwi z 10 mniejszymi obok. Stoi się w kolejce i składa ofiary z owoców , ciasteczek i kwiatków + oczywiście kasa. W zamian dostaje się świętą wodę i wstążki. Fajne to. Podobne do świątyni zęba Buddy w Kandy – Sri Lanka lub Fatimy czy Lourdes. Wszędzie chodzi o to samo , by frajerów doić z kasy. Wracamy metrem i wysiadamy na stacji Mahatma Gandhi. Chcemy przejść się po starszej części miasta. Powódź. Brodzi się po łydki w wodzie, ktoś kogoś przewozi rykszą, jakiś rowerzysta wiezie na łbie 10 paczek, tuk-tuk chce się wcisnąć przed 2 taksówki, nadjeżdża autobus i tak rządzi motocyklista. Ot tak tu się żyje. Widzieliśmy takie cuda w Manilii i w Meridzie, ale to przebija wszystko. Płyniemy z tym tłumem ludzi z dobrą godzinę. Tu jest 100% Indii, wiele osób po to tu przyjeżdża by przeżyć to co my dziś. Jutro z rana Muzeum Indii, potem ta druga Kali potem odjazd w góry.