20.07.2022 Hampi – Mysure
W Hampi dajemy się namówić tuktukowcowi na ośmiogodzinną wycieczkę po wszystkich co większych atrakcjach + podwózka do Hospet za 2500 rupii. To trochę drogo, ale naprawdę warto było. Koleżka obwiózł nas chyba po wszystkich miejscach godnych uwagi plus do tego bardzo dobrze opowiadał. Mówił , że jesteśmy pierwszymi jego klientami z zagranicy od ponad 2 lat, a przed pandemią obcokrajowca miał tak średnio raz na tydzień. Przez cały dzień turystów spotykaliśmy sporo, ale tylko lokalsów. Dzień zaczynamy od śniadania , w lokalu prowadzonym przez tzw kuzyna. Klimacik, Marley, te sprawy. Potem w agencji kupujemy bilety na busa do Mysure, trochę za Bangalore , po trasie w Ghaty Zachodnie. To dobry bus, bo Bangalore chcemy ominąć. Bus ma być typu sleeper AC. Pośrednik chyba konkretnie od raz zdarł , bo bilet po 1970 rupii, a odległość tylko nie co większa niż z Goa, gdzie bus kosztował 700.
Cały dzień nie pada i jest piękna pogoda.
Zabytki w większości są darmowe za wyjątkiem dwóch: świątyni Wirupakszy , która nadal pełni funkcje religijne i wjazd kosztuje 25 rupii od osoby + 50 za robienie zdjęć czymś innym niż komórka. Ania ma aparat fotograficzny z wymiennym obiektywem, a wielu lokalsów nie wie co to jest, myślą, że to kamera i chcą za to specjalnej kasy. Prawdę mówiąc nie spotkałem do tej pory w Indiach nikogo, kto by robił foty aparatem, oraz 3 zespołów obiektów z wjazdem na jednym bilecie za 600 rupii z tym że Pola za free bo ma mniej niż 15 lat. Te 3 obiekty to; muzeum , świątynia Withali oraz kompleks w którym główne 2 elementy stanowią Stajna Słoni i pałac w kształcie kwiatu lotosu.
Hampi oczywiście jest wpisane na Unesco i muszę powiedzieć, że jestem w szoku. Od pewnego czasu interesuję się tą listą, kolekcjonuje ze skutecznością ok. 30% i trochę na ten temat wiem, ale odnośnie Unesca, Indii i architektury to bym skojarzył tylko Tadz Majal, Czerwony Fort, dworzec w Bombaju, kościoły w Goa, świątynię słońca w Konarak i pałace w Radżastanie. O Hampi nie słyszałem, a Hampi swoim ogromem spokojnie może równać się z Efezem, a nawet Efez przewyższa. Zabytków jest tu ok. 3500 na obszarze ok. 40 km2, pochodzących z XIV – XVIw. W latach świetności żyło tu ponad 500 tys. ludzi. Kres imperium położył najazd muzułmanów, którzy podbili imperium i co nie co poniszczyli, ale na szczęście nie wszystko.
Kilka obiektów mnie powaliło kompletnie na ziemię. Do tego niesamowity krajobraz powulkaniczny, jak w Kapadocji , pełny dziwnie poukładanych kamieni. Hampi to coś na kształt krzyżówki Meksyku i Gwatemali z Grecją i pod względem architektonicznym i Gór Skalistych z Kapadocją pod względem przyrodniczym Opisywać więcej tego nie będę. Must see.
W knajpie udaje mi się kupić potajemnie piwo, które tu oficjalnie jest zabronione.
W Hospet w pierwszym napotkanym bankomacie udaje mi się wymienić kasę.
Udaje mi się też znaleźć punkt usługowy, który w 1h za 1500 rupii wymienia wyświetlacz w moim telefonie i tym samym stawia go na nogi.
Dopada nas straszny deszcz trwający koło godziny.
Przeczekujemy czas do odjazdu na dworcu.
Autobus jest przelotowy, ale o dziwo przyjeżdża o czasie. Pustawy. Dostajemy prześcieradło i koc. Śpimy jednak w naszych jedwabnych kokonach, to nowe Ani odkrycie. Wzięliśmy to zamiast śpiworów, waży 110 gramów i nie zajmuje nic miejsca, a śpi się w tym naprawdę dobrze. Oddycha, nie klei się.
Po drodze o 23 tylko postój na lunch, poza tym bez zatrzymania się.