16.04.2022 Leeds – Teesside
Zapomniałem napisać o wczorajszej przygodzie w autobusie z Liverpool do Leeds. Otóż siadam na fotelu i czekam na odjazd, aż tu wpada jakiś koleś i czegoś szuka tuż obok mnie. Okazało się, że jak jechał w tamtą stronę to zgubił portfel i właśnie teraz pod moim fotelem go odnalazł. Wypadł mu z kieszeni. Z tej radości daje mi 5 funtów. A to ok. Będzie za co pić.
Tymczasem jest już kolejny dzień. Noc minęła szybko, idziem z buta ze 40 min do rent a car. Wszystko OK, jest Fiat 500. Dokładnie taki sam jak w Portugalii, tylko bez panoramicznego dachu. Zapłaciłem 960 zł za 5 dni, dopłacam jeszcze 500 zł za pełne ubezpieczenie i w drogę. Drogo, ale co robić, taki kraj, a ruch jest tu w drugą stronę. Ani to co prawda nieobca sztuka, bo z 15 tysi km tak przejechała, ale ostatnio parę lat temu. Start jest kiepski, bo wiadome, wycieraczki zamiast kierunku, no i skrzynia biegów za oknem.
Jedziemy, pogoda OK. Pierwszy przystanek to unescowe ruiny opactwa cystersów pod nazwą Fountains, bardzo urokliwe z zespołem parkowo-stawowym. Wjazd 24 GBP, ale nam się udaje boczkiem, boczkiem za free, przy okazji przechodzimy koło stadniny jeleni. Okolica naprawdę romantyczna, a pogoda w sam raz na piękny dwugodzinny spacer.
Jakieś 100 km dalej na N jest miasteczko Durham pięknie położone w zakolu rzeki Wear. Mieści się tu unescowa romańska katedra – olbrzymia i mająca 1000 lat oraz zamek. Jest też piękna ministarówka z fajnym rynkiem z pomnikami Lorda Londonderry i Neptuna. Miasteczko naprawdę urokliwe – myślałem, że w Anglii nie ma starówek, a jednak są.
Kombinujemy, gdzie tu spać, wokół same drożyzny. Za jakieś 34 funty udaje mi się nająć plastikowy hotelik typu francuski etap, jakieś 50 km w bok w okolicach Middlesborough. Trudno jutro nadrobimy, bo nie po drodze nam to.
Hotel jest OK i śpi się dobrze.