30.12.2021 Lizbona – Evora – Elvas
O 23.30 przychodzi na maila potwierdzenie z rent a car, że samochód jest do odbioru. A to Ok. Melina jednak konkretna , z pluskwami co trochę mnie pocięły. Jedziemy na lotnisko metrem najpierw linia zielona , potem czerwona bilet nabijany na kartę: karta o,5 euro , bilet 1,5 euro , wyszło prawie jak Uber. W punkcie rent a car okazuje się że samochodu jednak nie wypożyczymy , bo rezerwacja spadła , bo mieliśmy 6 h licząc od 19 na odbiór auta, a to że potwierdzenie rezerwacji dostaliśmy o 23.30 to już nie jest istotne. A to że kasę mamy na karcie zablokowaną , to nie ich sprawa i najlepiej jak byśmy w tej sprawie zadzwonili na punktu obsługi klienta. Tak też robimy z pomocą naszej koleżanki co czyni to z Polski , bo lepiej niż my zna się na tych sprawach. Mamy napisać mailem reklamację. Ano trudno napiszemy i od dziś po raz kolejny jak mantrę powtarzam NIE WYPOŻYCZAJ SAMOCHODÓW Z LOTNISKA. Idziemy do tej lokalnej wypożyczalni , co byliśmy wczoraj. Auto na nas czeka , nawet za 18 euro mniej , no bo bierzemy go tylko na 7 dni. Blokada na karcie spora 1600 euro , czyli pewnie tyle ile ten fiat 500 jest wart. Coś tam znów się motamy z kartą , bo jak mamy tyle na karcie , to nie mamy jeszcze limitu na więcej niż 5000 zł jednorazowego przelewu i musimy zwiększyć limit, co łatwe nie jest , no ale w końcu się udaje. Odpalamy fiata i w drogę przez most Vasco da Gamy – jeden z fajniejszych na świecie. Do Evory jedziemy bocznymi uliczkami , fiacik jest bardzo dobrze wyposażony i bardzo nam się podoba. Evora jest wpisana na Unesco , ma fajną starówkę z miłymi uliczkami , przyjemnym rynkiem , świątynią z czasów rzymskich , fajną katedrą , ale wjazd 4 euro a my za wjazdy do kościołów nie płacimy , więc olewamy i oglądamy tylko z zewnątrz. Wchodzimy za to do kościółka na rynku , ma fajną podłogę deski pomieszane z kamieniem . Jakieś 60 km dalej jest też wpisana na Unesco mieścina Elvas. To praktycznie jedna wielka twierdza , pełno tu bastionów , murów , bram , forteca jak z bajki. No i do tego niesamowity akwedukt – no cudeńko wprost. Robimy zakupy w Lidlu i jedziemy na naszą kwaterę jakieś 5 km dalej w kompletnej wiosce. Tu okazuje się że kwatera jest częścią 4* hotelu i pani na recepcji pyta się nas o test. My że testu nie mamy , ale mamy szczepienie , ona na to że w okresie świateczno-noworoczny każdy musi mieć test , bez względu na to , czy szczepiony czy nie, a test można kupić w aptece i przy niej należy go wykonać. Jedziemy do miasta jest czynna dyżurna apteka , kupujemy po 3 euro 2 testy i wracamy do hotelu. Tu następuje procedura testowania. Pani wychodzi z nami poza hotel, otwiera pudełko , daje nam patyki. Dłubiemy tymi patykami w nosie i przytykamy do wskaźnika z stylu testu ciążowego . Zaklinamy rzeczywistość. Testy wychodzą negatywne. Pani się cieszy. Teraz już możemy wejść do hotelu i poczuć się gośćmi. Testy chowamy do torebki z napisem biohazard i mamy je trzymać w pokoju w widocznym miejscu przez cały czas pobytu. Tak też zrobimy. Bareja to przewidział 40 lat temu, wtedy by wejść na taras widokowy też trzeba było pokazać bilet , nie ważne że nie ważny , ważne że na wejście ważny. Teraz jak mamy już test to pójdzie nam łatwiej. Śpimy w czymś w rodzaju dawnego pomieszczenia gospodarczego. Klimatyczne miejsce.