Spało się ok, zjechało się z 10 aut, ale albo idą na spacer z psem albo biegać. Od nas nikt nic nie chce. W Biarritz udaje nam się znaleźć darmowy postój przy ulicy i idziemy się kąpać na jedną z wielu okolicznych plaż. Ludzi sporo, jest tak 22/21, fale mocne i wysokie, dno płaskie i piaszczyste. Zabawa fajna. Potem zwiedzamy miasto, bardzo ładne, ekskluzywne, trochę słychać baskijski ale z rzadka. Basków jest ze 4 mln, większość mieszka po hiszpańskiej stronie w Bilbao, San Sebastian czy Pampelunie. Skąd się wzieli nie wiadomo, ale mieszkają na tych terenach ze 2500 lat i ich język jest nie podobny do żadnego innego. Spotykamy żuli z Polski co żebrzą na wino pod drzewem. Od ponad 10 lat tak se trolują po Francji. Na nocleg zatrzymujemy się na stacji benzynowej przy autostradzie w stronę Bordeaux. Spotykamy fajnego Polaka, co podróżuje z 2 synami camperem. Miło sibie gadamy o tym i o owym do 2.30