13.01.2021 Oradea - Warszawa
Tego dnia przez 12h udało nam się przejechać z Rumunii do domu i zakończyć wyjazd. Granica rumuńsko-węgierska spokojna. Rumun tylko przejrzał paszporty , nawet ich nie skanował. Węgier zeskanował , dał nalepkę "Only for transit" i mapę dostępnych dróg, spytał skąd i dokąd jedziemy oraz kazał otworzyć kufer. Na granicy słowacko-węgierskiej i słowacko-polskiej stała tylko słowacka policja w radiowozie , ale nas nie zatrzymywali. Przez Węgry i Słowację jechało się dobrze pustymi autostradami w słońcu dawno nie widzianym. Od Popradu zaczął padać śnieg i zrobiło się tak do -5. W Jurgowie wyciągi czynne , nawet sporo narciarzy jeździło widać Pani Jadwiga ma dużą rodzinę. Białka zamknięta i wyludniona. Od Nowego Targu zaczął się korek , Kraków ominęliśmy wschodnią obwodnicą jeszcze niepełną. Wypadek w Miechowie przeczekaliśmy pod sklepem w Słomnikach. Od granicy województw małopolskiego i świętokrzyskiego jechało się już dobrze.
Elf się spisał dzielnie , ani razu nie zawiódł. Na liczniku 7613 km. Wróciliśmy troszkę wcześniej niż planowaliśmy , bo pogoda w Borowcu była okrutna a i roboty też sporo się uzbierało.
Wyjazd przez wielu uważany za szalony i całkowicie nierealny okazał się o wiele spokojniejszy niż myślałem. Oczywiście nie udało się zobaczyć wszystkiego co chciałem i z wielu atrakcji przez wirusa musiałem zrezygnować , ale takie już jest podróżowanie w czasach pandemii. Podróżować jednak trzeba , bo kto podróżuje , ten 2 razy żyje. Podsumowanie tego wyjazdu oraz całego 2020 już wkrótce.
Koniec wyjazdu.