Dziś lajtowy dzień. Dojechaliśmy do Olimpos - takiej hipisowskiej ostoi normalności. Ruinki greckie, rzymskie i bizantyjskie , rzeczka wpadająca do morza , romantyczna plaża, skałki , Chimera - czyli palący się metan wydostający spod skał , domki na drzewach , luz blues. Ludzi trochę mało , w zasadzie wszystko pozamykane , ale jeden ośrodek prowadzony przez Anglika jest czynny - Kadirs Tree House. Nocleg ze śniadaniem 250 TL. Jest ze 30 osób. Imprezujemy ostro. Jutro na kilka dni się rozstajemy. Ojce jadą do Kapadocji , my się skupiamy na wybrzeżu. Spotykamy się 4 stycznia wieczorem w Bursie.