Spało się dobrze. Nawet nogi mnie nie bolą. Po mini śniadaniu wsiadam na rower i objeżdżam Park Narodowy Killarney. W sumie przejeżdżam jakieś 40 km. W parku jest zamek , wodospad , kilka fajnych punktów widokowych na jeziorka i rzeczki. Fajne ścieżki rowerowe. Pogoda do 16 jest ok. Akurat zdążam oddać rower. Pada konkretnie ze 4 godziny. Po 20 idę znowu na obchód pubów. Klimat podobny do tego co wczoraj , grają inne zespoły ale pieśni te same. Po 23 jestem w pokoju. Znów nikogo nie ma. A to ok.