Spać samemu w pokoju tej nocy nie było jednak dane. Po północy przyszły 2 hiszpanki i tłukły się z godzinę na szczęście po cichu. Po trzeciej dotarł jeszcze jakiś wór. Ale ten tylko zdjął buty i padł od razu na wyro. Wyszedłem po 9. Bus nr 14 był o czasie. Bilet do Shannon 20 euro. Po 2h jazdy dotarliśmy do Limerick. Miałem z półtorej godziny czasu, więc na szybko obleciałem miasto. Za wiele ciekawego tu nie ma. Ładna wysepka na rzece, kilka kamiennych kościołów , zamek , parę stylowych pubów. Uwagę zwraca mural poświęcony wokalistce the Cranberries - Dolores O'Riordan, która się urodziła tuz obok i w Limerick chodziła do liceum. O 13.25 w busa 51 i przed 14 jestem na lotnisku. Pustawo. Kupuję pamiątki. Wolnocłówa droga. Po 16 odlatujemy. Boeing 737 800 pełny. Lądujemy 10 min przed czasem, ale wychodzimy z samolotu pół godziny później. Jeden z pasażerów poczuł siłę i zaczął dymić dla idei. Skończyło się wezwaniem straży granicznej i interwencją 3 panów w kominiarkach co gościa skuli i rzucili kolesia Banasia na glebę. Pewnie to był kodziarz albo czytelnik dzieł Tokarczuk. Dalej już poszło łatwo i po 22 zameldowałem się w domu. Koniec wyjazdu. Następny już za niecałe 2 tygodnie dłuższy i w komplecie.