Rano w pokoju jest +12. Nie ma co się zastanawiać trza się zwijać. Gospodyni na oczy nie widziałem. Wsiadam w busa i jadę obejrzeć jedną z większych atrakcji turystycznych Irlandii czyli Cliffs of Moher. Wjazd 8 euro. Bus 10 euro. Jest spory visitor centre i jest sporo ludzi. Mgła też jest i ona powoduje że praktycznie nic nie widać. Do tego pada i wieje tak do 70 km/h że ledwo utrzymuje równowagę i boję się że mnie zwieje w dół do oceanu. A to będzie ponad 200 m bo tyle wysokości mają te klify. Jest do zrobienia fajny walk. W jedną stronę z buta 20 km p klifie z powrotem łódką ale tylko latem i przy dobrej pogodzie. Dziś co najwyżej mogę przejść jakieś 4 km tego walka i potem przez wieś wrócić na trasę autobusu przystanek wcześniej. Tak też robię , coś nie coś bawet tam udaje mi się zobaczyć ale głównie to walczę z wiatrem i deszczem. Klimat jest i mi się to podoba. Zdążam ba busa o 15.15. Busa jednak nie ma. Bierze mnie na stopa jakiś lokals i podwozi ze 2 przystanki. Tu próbuję dalej stopować. Łapię jednak tylko mojego busa , który ma 20 min opóźnienia. Bilet do Killarney 23 euro, czyli 100 zł za ok. 180 km. Drogo. W Ennis na przesiadce mam tylko 20 min. Zdążam bo bus do Limerick też jest spóźniony. Gorzej że na przesiadce w Limerick mam tylko 15 min. Mój bus dokłada po drodze jeszcze 10 min i przyjeżdża spóźniony 30 min. A to gorzej. Autobus do killarney uciekł. To był ostatni dziś. Na szczęście za 1,5 h jest jeszcze możliwość jazdy z przesiadką trochę dłuższą trasą przez Tralee. A to ok. Tym sposobem na miejscu po 22. Wcześniej telefonicznie dogaduję się z hostem że będę później bo check in tylko do 20. Na szczęście host jest na miejscu i kłopotu z meldunkiem nie ma. To hostel a ja mam 4 osobowy dorm za 11 euro za noc ze śniadaniem. Dziś śpię sam. Zobaczymy jak będzie jutro.