W Pointe a Pitre jest normalna kontrola graniczna. Nikt nic ode mnie nie chce poza paszportem i jestem na Gwadelupie. Zwiedzam to mini miasteczko za wiele ciekawego nie ma. Nocleg mam, jako jedynka za 35 euro. Jest to ok. 2 km od centrum. Idę. Mam nr mieszkania w bloku, w którym ma być apartament, a tu takiego nr brak. U to problem. Zagaduję z kolesiem, co na parterze ma lokal usługowy z elektroniką. On pomaga. Okazuje się, że właściwy nr mieszkania to nie 431 tylko 321 ot taka zmyka dla skarbówki. Na miejscu jest 3 pokojowe mieszkanie prowadzone przez parę studentów. W jednym pokoju śpią gospodarze, a 2 pozostałe na wynajem. Komuna - wspólna kuchnia i łazienka, ale wreszcie mam pokój tylko dla siebie i jest klima. Oto luz. Do tego na stole stoi ponad 10 butelek nalewek własnej roboty na bazie rumu do degustacji dla gości. A to jeszcze większy luz. Pychotka. Gwadelupka też wygląda na pyszną, ale facet czujny i degustować nie pozwala.. Kupuje jeszcze w sklepie to i owo i tak sobie milo gadamy dalsze 2 godziny. Zmęczenie daje jednak znak. Padam przed 21. Jutro będę próbował wejść na najwyższy szczyt tej wyspy