03.08.2019 Jazd – Meshhed
Z rano ogarniamy jeszcze wycieczkę do Meybod za 1,5 mln zł , ale niewiele ciekawego tam zastajemy: jakiś mało ciekawy zamek oraz wieża gołębia , z której kiedyś pozyskiwano guano.
Takie typowe wytracenie kasy i czasu.
Na dworcu jesteśmy 1,5h przed odjazdem autobusu. Bilet jednak po 600 tysi. Mi zostało wszystkiego 100 tysi. Trza wymienić 50 euro , a jechać do kantoru mi się nie chce. Z pomocą przychodzi kasjer z firmy autobusowej i temat wymiany ogarniają do spółki sprzedawca płyt DVD i sprzedawca ciuchów. Kurs po 120 tysi. Może być.
O 16.30 odjeżdżamy zwykłym autobusem , który do północy jakoś się toczy przez pustynię i prędkości dopiero nabiera jak każdy się pomodli o zachodzie słońca i posili przed północą. Obok mnie siedzi Japończyk , co był w 104 krajach. Miło sobie opowiadamy o różnych przygodach w podróżach. Ok. 5 rano kontrol drogowa żąda ode mnie paszportu oraz wizy. To pierwszy tego typu przypadek w tym kraju. Wcześniej albo tylko kontakt wzrokowy albo wystarczał paszport.
Do Mashhed dojeżdżamy parę minut o 8. Mam nadzieję, że to była ostatnia noc w podróży , bo wyspać specjalnie się nie dało.