17.07.2019 Tabriz – Kazwin
Śniadania serwują tu minimalne: chleb , masło , biały ser , dżem i miód + herbata. Na owoce, soki czy kawę nie ma co liczyć. Za to hotel jest super zaciemniony więc po śniadaniu łapiemy jeszcze 2 godzinki. O 12 w taksi na dworzec. Tym razem 300 tysi , a nie 150 tysi jak u dziadka. Jakiś naganiacz łąpie nam busa. Myślimy , że odjedziemy już , ale nie. Bus jeszcze z godzinę krąży po dworcu naganiając kłeby. Bilet 600 tysi , chyba z przycinką 100 tysi , bo normalni płacili po 500 tysi , widać naganiacz też musi z czegoś żyć. Bus-VIP układ 2+1 a sumie może ze 30 foteli rozkładanych prawie na płask. Do Kazwin jest ponad 400 km i jedzie się autostradą. Wokół pustynia.
O 20 jesteśmy na miejscu. Wysadzają nas nie na dworcu , tylko na wylotówce po drugiej stronie miasta. 6 km do centrum taksi za 200 tysi. Tu hotel Iran za 2,5 mln , w nim bardzo miła obsługa i super restauracja w piwnicach. Jutro zwiedzamy miasto i jedziemy dalej do Teheranu.