04.07.2019 Bejrut
Najpierw zwiedzamy miasto, w którym poza kontrastami i Libanem niewiele jest do zobaczenia: tu tereny dyplomatów, tam nowobudowane budynki wg projektów światowej sławy architektów, a tuż obok rozwalone domy po wojnie domowej, meczet obok kościoła, tu maronita, tam muzułmanin, bez ładu i składu. Trochę wojska na ulicach, ale nie za wiele , od nas nikt nic nie chce. Zdarzają się zasieki , druty kolczaste , beczki po oleju pełne piachu , betonowe przegrody i inne temu podobne gadżety , ale generalnie jest spokój. Od czasu do czasu po ulicach przemknie samochód z żołnierzami z ONZ najczęściej są tu Murzyni z Ghany. Widok na gołębie skały Pigeons Rocks – wyrastające z morza – pozostałość po trzęsieniu ziemi z VIw. Piękna piaszczysta plaża z super dnem i falami oraz widokami na lądujące samoloty. Tak 29/27. Tu spędzamy 5 godzin , z czego 4 godziny Pola jest w wodzie. Nie ma siły by jej wyciągnąć. Oj wodę to Pola lubi – 6 lat basenu robi swoje. Wracamy z buta do naszej ulubionej knajpki tuż obok hotelu. Już wszyscy nas tu znają. Musimy jeszcze podebrać kasę z bankomatu, bo kartą tu raczej płacić się nie da. Bankomaty – standard to 3% prowizji. W knajpie ustalamy, że do Beszari można jechać bezpośrednim busem z dworca Dora za 7000 LL, do dworca jest od nas 4 km , ale można podjechać busikiem za 1000 LL. Busy kursują tak co godzinę. W pierwotnej wersji chciałem jechać przez Tripoli z dworca Habou tuż obok nas. Jutro okolice Beszari. Mamy tam zarezerwowany guesthouse na 2 noce. Jest stolica, więc tradycyjnie miało być coś o polityce , ale też będzie jutro.