19.04.2019 Baku – Quba
Korzystając z trzech przejazdów metrem dojechaliśmy do dworca autobusowego , który znajduje się na obrzeżach miasta i do którego nitkę metra składającą się tylko z dwóch stacji podłączono z rok temu. Na dworcu jest trochę bałagan , bo nie za bardzo wiadome , w którym okienku należy kupić bilet. Na szczęście na peronie stoi jakiś busik z napisem Qusar – to takie miasteczko 10 km za Qubą. Okazuje się że wg rozkładu busik odjechał 10 min temu , więc nie ma go na wyświetlaczu przed kasami , ale jakoś z pomocą kierowcy udaje nam się kupić bilet do Qusar za 4,20 od osoby i po jakichś 10 minutach odjeżdżamy pełnym pojazdem. Zatrzymujemy się po godzinie jazdy przed punktem widokowym na górę Besmarnaq i po 2h jazdy z minutami dojeżdżamy na miejsce. Nocleg znajdujemy w leżącym przy wylotówce kompleksie sportowym za 40 manatów. Wreszcie jest to taki standard jaki lubimy. Cichy spokojny pokoik z własną łazienką. Podjeżdżamy taksi do starej części miasta jakieś 5 km od nas za 3 manaty. Dogadujemy się , że jutro pan za 60 manatów zawiezie nas na pięciogodzinną wycieczkę do Xinaliq – takiej wioski leżącej 50 km dalej i jakieś 2,5 km wyżej. Droga póki co jest tam przejezdna , ale jak będzie jutro nie wiadomo , bo pada tam śnieg. U nas pada deszcz i jest +1. Nieprzyjemna aura. Zwiedzamy park oraz dzielnicę żydowską leżącą po drugiej stronie rzeki. Jest tam kilka synagog i są czynne. W jednej nawet trwają modły. Niestety nie dane nam w nich uczestniczyć , bo wierni nas wyrzucają z obiektu. Dzisiaj próbujemy tabaki – czyli pysznego kurczaka podanego na płask – wygląda jakby walec po nim przejechał , ale jest pyszny. Generalnie kuchnia tu jest bardzo łagodna i tłusta. Dotyczy to również kebabów. Pyszne mają tu herbatki. W tej knajpie akurat cały czajnik o pojemności ok. 0,7l kosztuje 1 manata. Wracamy zmarznięci do hotelu. Na szczęści grzejniki działają i jest w pokoju ciepło. W Warszawie dziś było +22. Jutro też tu.
Acha jeszcze coś o polityce i pieniądzach.
Odnośnie pieniędzy to walutą jest 1 manat dzielący się na 100 qupików. W obiegu są banknoty: 1 , 5, 10 , 20 , 50 i 100 manatów oraz monety 50 , 20 , 10 qupików. Bardzo rzadko można spotkać monety 3 lub 5 qupików. Nam się udało dostać nimi reszty w supermarkecie. Banknoty są przyjemne w rozmiarach , po jednej stronie mają zarys kraju , a po drugiej jakieś instrumenty muzyczne , szable , książki , budynki. Monety mają podobne motywy.
Podczas naszego pobytu 1 manat = ok. 2,3 zł. Bankomaty i zasięg GSM są wszędzie , o Wi-Fi też łatwo.
Kraj jest teoretycznie demokratyczny, ale od 1993r. władza pozostaje w rękach Alijewów. Najpierw ojca – Heydara , a od 2003r. po jego śmierci – syna Ilhama. Ojciec to przywódca jeszcze z czasów ZSRR, który doszedł do władzy w czasie wojny z Armenią jako przewodniczący parlamentu. Udało mu się doprowadzić do rozejmu – kosztem utraty 16% terytorium , ale w zamian zyskał poparcie przywódców świata i pieniądze inwestorów. Kult Ojca Narodu – Wielkiego Wodza trwa. Jego plakaty i pomniki są wszędzie, wszystkie najważniejsze budowle i ulice noszą jego imię. Lech Kaczyński to przy Alijewie mały Miki. Póki co....