14.04.2019 Shaki – Lahic
Nasz gospodarz ogarnął nam transport do Izmailli za 20 manat. Wraz z nami jechał jeszcze jakiś koleś. Jechaliśmy jakieś 1,5h. W Izmaillli okazało się że jesteśmy na złym dworcu i trza podjechać taxi za 1 manat na minidworzec w okolicach bazaru. Bus do Lahic odjeżdża co 2h czyli mamy 1h wolnego , więc idziemy na herbatkę. Busik te 35 km jedzie godzinkę , bo stromawo. Bilet 2 manaty od osoby. W Lahic mamy zarezerwowowany wczoraj nocleg w kwaterze za 30 manat. Idziemy do kwatery , po drodze słyszymy muzykę. Okazuje się że jest akurat wesele. A to ok. Wbijamy się. Witają nas serdecznie każą siadać za stołem częstują lokalnymi potrawami i wódką. Gra muzyka. Jest ze 100 osób , ale bawią się tylko mężczyźni. Kobiety siedzą na ławkach i się przypatrują. Tam mija godzina za godziną. Potem opuszczamy lokal i idziemy poogladać wioskę. Jest bardzo przyjemna , stare kamienne domki , brukowane uliczki , zakłady rzemieślnicze , klimatycznie. Wokół wszędzie górki. Jakieś 35 km stąd jest Babadag mający prawie 4 tys. m npm – jeden z symboli Azerbejdżanu. Mozna na niego wejść korzystając z podwozki jeepem – taki dwudniowy trip , ale jeszcze nie teraz. Na razie śniegu jest za dużo. Wracamy na wesele. Trochę jeszcze się bawimy i resztę wieczoru spędzamy w towarzystwie gospodarza i jego 3 dzieci w wieku zbliżonym do Poli. My z rodzicami gadamy po rosyjsku , dzieci ze sobą po angielsku. Ot taka kolej dziejowa. Gospodarz jutro nas i jeszcze taką Koreankę , co śpi w pokoju obok zabiera do Baku.