Rano okazuje się , że przez pomyłkę zarezerwowałem przez booking pokój dla 1 osoby , a nie dla 2 jak myślałem. Trzeba dopłacić 90 euro , tym sposobem hotel z taniego , luksusowego , staje się normalny… Obsługa dość łatwo się zorientowała , ze coś nie tak , bo poza nami w hotelu nie było innych gości, a i tak zajęło im to 3 dni.
Jedziemy 80 km do punktu startowego na najwyższy szczyt Majorki. Za Inca zaczyna się górska stroma droga z licznymi serpentynami i superwidokami. Ścigamy się z rowerzystami. My wyprzedzamy ich pod górę , oni wyprzedzają nas w dół. Zostawiamy pandę przy drodze do Sa Calobra i ścieżką , której zarys jest na maps.me idziemy na szczyt. Wysokość mamy ok. 700 m npm. Szczyt ma 1445 m npm. Do szczytu jest ok. 3,2 km. Wydaje się na początku , że w max 2h powinniśmy wejść, ale nie. Idziemy 3h i ledwo wchodzimy. Najpierw idzie się ostro pod górę do przełęczy na ok. 800 m npm , potem trawersuje się najbliższą górę i po ok. 1h dochodzi do rozstaju dróg , przy strumyku. Idzie się tu ok. 2km i ok. 1h i traci ok. 100 m wysokości. Stąd na szczyt jest niecały km i ponad 800 m przewyższenia, czyli stromiutko. Praktycznie do drogi asfaltowej pod szczytem idzie się prosto na rympał doliną tego strumyka. Najpierw między chaszczami mającymi ponad 1m wysokości , potem trzeba wejść na ściankę z 8m wysokości korzystając z rąk i nóg i kombinując ostro jak podejść , potem idzie się po ruchomych kamieniach , a na koniec po jeszcze bardziej ruchomych i obsuwających się kamyczkach. Stok jest bardzo nachylony , tak że czasami trzeba iść na czworaka. Do tego wieje , jest sporo chmur i temperatura tak nieco powyżej 0. Wejście nie jest trudne , ale jest bardzo uciążliwe. Na jakichś 1430 dochodzimy do drogi asfaltowej , którą można wjechać na szczyt jak się ma przepustkę , bo na szczycie jest jednostka wojskowa , radar , anteny TV i komórek. Udaje się dostać pod samą bramę , skąd do szczytu jest jakieś 30 m po płaskim i max 1m w górę. Dalej się nie da. Gdy robimy sobie pamiątkowe foty , przychodzi do nas żołnierz , spisuje nas z paszportów , robi foty paszportom i każe wykasować z aparatu foty na których widać piłkę golfową. Jest jednak bardzo miły i po chwili rozmowy puszcza nas wolno. Schodzimy tą samą drogą i zejście też zajmuje nam 3 godziny. Jak jesteśmy przy pandzie jest już ciemno. W górach planowaliśmy być 4 h byliśmy 6,5h , wypiliśmy niecałe 0,5 l wody i nic nie zjedliśmy , bo wszystko zostawiliśmy w aucie. Taki już mamy styl. Tym sposobem nie pojeździmy po górskich wioskach i nie odwiedzimy klasztoru LLuc , tylko wracamy do hotelu po drodze zatrzymując się jeszcze w Inca na piwko w lokalnej bodedze 3 euro za 0,5l i na zakupy w supermarkecie.
W hotelu się pakujemy i idziemy wcześnie spać , bo jutro niestety o 6 rano musimy wstać , by oddać pandę na lotnisku do 8 rano , a pasowałoby jeszcze ją do wieczora przytrzymać.