29.01.2019 Cala Millor – Capdepera - Cap de Formentor – Pollenca – Alcudia – Cala Millor
Zmieniliśmy plany , bo dziś w górach pada śnieg i jest tak minus 2. Pojedziemy tam jutro , jak się wypogodzi. W uwagi na kiepską pogodę rezygnujemy z wycieczki w czwartek na Ibizę promem. Płynie się tak 3h w jedną stronę , a bilet kosztuje ok. 300 zł w obie strony od osoby bez samochodu. Tym samym nie ma sensu oddawać samochodu o 7 rano , bo na prom o 8 rano i tak się nie wybieramy. Próbujemy przedłużyć wynajem auta , by mieć pełne 4 doby od 19 do 19 , ale oczywiście się to nie udaje , zarówno przez Intercar , jak i przez rentalcars. Mimo , że mamy zapłacone za 4 doby , to i tak musimy oddać Pandę po upływie 3,5 doby… No trudno trza będzie coś innego obmyśleć. Pewne jest jedno , więcej przez rentalcars auta nie wypożyczamy.
Dziś jest zimno tak + 10 max , bez słońca , ale i bez wiatru , od czasu do czasu pada. W nocy padało ostro , bo Panda mokra. Ryba przepołowiona , ale dalej się z nią motają
My jedziemy w objazdówkę. Najpierw punkt widokowy w Capdepera , potem zamek w tym miłym małym miasteczku , oczywiście zamknięty na zimu.
Do Cap de Formentor jedzie się ponad godzinkę. Po drodze jakieś 10 km od mety trafiają się stopowicze z Czech, zabieramy trójkę , czyli połowę składu. Reszta dojedzie następnym autem za jakieś 30 min po nas. Tu zaczyna się już wpisany na Unesco krajobraz gór Tramuntana. Ostre i wysokie klify , zatoczki z turkusową wodą rozbijającą się o skałki , surowy klimat , pasące się wkoło kozy i muflony to jest właśnie to co w Majorce lubimy najbardziej. Pogoda nie rozpieszcza , bo pada i wieje , ale widoczki przednie. Na końcu cypla latarnia – super. Wracamy z naszymi studentami do Pollenca. Tu zjadamy obiad w knajpie u chińczyka – jedyny czynny lokal pięknie położony tuż przy porcie. Menu dnia – 10 euro , z dwoma daniami i dwoma napojami. Ok.
Podjeżdżamy jeszcze do Alcudia, gdzie jest śliczna starówka , z dwoma wypasionymi bramami i murem dookoła oraz stylowym ratuszem w środku i wąskimi , typowo hiszpańskimi uliczkami kamiennymi , z domkami z kolorowymi okiennicami i kwiatami przed drzwiami oraz azulejos z nazwami ulic. Tuż obok ruinki rzymskiego portu z I w pne , wśród ruin uwagę zwraca szczególnie amfiteatr. Robi się już ciemno , więc pomału wracamy do hotelu.
Bez Poli umieramy z nudów , nic się nie dzieje. Ot takie życie przyszłych emerytów… wolno, spokojnie , po cichu..
Foty jutro , po powrocie z gór.