12.11.2018 Zielona Góra – Świebodzin – Warszawa
Dzień zaczynamy od SkokoLoco – takiej bardzo fajnej atrakcji dla dzieci składającej się z 75 trampolin i temu podobnych skakańców. Potem jedziemy do Świebodzina , by obejrzeć 33 metrowy posąg Chrystusa , który mimo usilnych starań nie jest najwyższym posągiem tego Pana na świecie , bo wyższe są w Boliwii i Peru , ani najsławniejszym , bo ten jest w Rio , ani największym , bo ten jest w Lizbonie , ale jest i to jest ważne dla lokalnej społeczności , która wiąże z pomnikiem nadzieje na wzbogacenie się wskutek najazdu wiernych. Na razie kasę kosi jednak ksiądz , bo wynajmuje koronę na lokalizację anten. Wiernych za wielu nie ma. Przyjeżdżają , coś tam bąkają pod nosem , robią sobie fotę i jadą najczęściej dalej. My mamy parę godzin wolnego czasu , więc zwiedzamy to miasto , znane kiedyś jako ośrodek handlu suknem, obecnie podupadłe. Jest tu zabytkowa zabudowa starówki , są 2 fajne kościoły , zamek Joannitów przerobiony na szpital , ratusz z muzeum regionalnym i ciekawą wieżą , pomnik Niemena. Jeść jednak nie ma specjalnie gdzie . Obiad zjadamy dopiero w Leniwce , takim przydrożnym zajeździe w stylu starego młyna znajdującym się jakieś 7 km od Świebodzina przy starej drodze na Poznań. Tu się rozstajemy. Przed nami 400 km, które pokonujemy w niecałe 4 h i tuż przed 21 meldujemy się w domu. Weekend spędziliśmy godnie z dala od tej zawieruchy co znów przeszła przez Warszawę. Następny weekend też wyjazdowy.