14.10.2018 Ustrzyki Górne – Smerek – Jasło – Cisna – Ustrzyki Górne.
Ekipa dziś albo odpoczywa , albo udaje się na małe spacerki koło Wetlińskiej , albo pomału zbiera do domu. Na Bieszczady naparły tłumy ludzi podziwiać piękną złotą polską jesień w dzikich górach. Przypomina to najazd na Dolinę Chochołowską na kwitnące krokusy. Pchają się autami do Wyżnej , a tu nie ma gdzie zaparkować i stoją w kilkukilometrowych korkach klnąc na to i owo. Efekt 500+.
Wysiadam w Smerek i chce zjeść obiad w tej knajpie co byłem 2 dni temu. Kłęby jednak takie , że trzeba stać i czekać na wolny stolik. Sklepy pozamykane , bo niedziela niehandlowa. W góry idę na głoda i bez wody…
Trafiam do Hotelu Carpatia znajdującego się jakieś 500 m od głównej ulicy. Tu pusto , ale bar czynny od 13 , jest tylko piwo. Może być. Pijem i idziem dalej.
Kłęby są na połoninach tu raczej pustki. Przez Fereczatą i Okrąglik docieram do Jasła i Małego Jasła. Pogoda piękna. Schodząc do Cisnej spotykam dwójkę młodych ludzi tak ok. 22 lata kompletnie nie przygotowanych do wyjścia w góry co stoją pod drzewem i dziwnie pohukują. Okazuje się że widzieli niedźwiedzia z 3 małych i weszli na drzewo , bo mocno się przestraszyli. Dzwonili nawet na GOPR. Teraz zeszli już z drzewa , ale ruszyć dalej się boją. Pomagam im dojść do siebie i razem schodzimy do Cisnej. Tu zakapiory w Siekierezadzie , ale zjeść się nigdzie nie da , bo kuchnie już nieczynne. A ja od rana nic nie jadłem. Przyjeżdża bus i wracam do Ustrzyk , gdzie oglądam mecz i wreszcie coś zjadam. Nie ma siły dalej imprezować z resztkami towarzystwa co nie wróciły do domu , tylko idę spać koło 23.
Z GSB przeszedłem dziś odcinek od Smerek do Cisna , czyli jakieś 15 km.