11.10.2018 Warszawa – Ustrzyki Górne – Wołosate – Halicz – Ustrzyki Górne
Korzystając z 2 nocnych autobusów dojeżdżam na 9 rano do Ustrzyk z przesiadką w Sanoku. Skład pierwszego autobusa to głównie studenckie ekipy jadące na Ukrainę do domu lub w góry. Na pierwsze 3 noce nocleg mamy na znanej już z poprzednich wyjazdów kwaterze „U księdza”. Jest to dość tania opcja – 15 zł/os , ale warunki spartańskie , nieogrzewane , drewniane domki z piętrowymi pryczami wyposażonymi tylko w sienniki. Woda w budynku 50 m obok. To jak na Bieszczady i tak wypas. Na miejscu są już Tadek i Ula. 2 pozostałe osoby co przyjechały wcześniej , poszły na Tarnicę na wschód Słońca i zobaczę się z nimi dopiero wieczorem.
My tymczasem załatwiamy busika i podjeżdżamy do Wołosatego. Tu startuje GSB. No to start!!! Pogoda przepyszna. Idziemy z wolna na Przełęcz Bukowską upstrzoną „Drogą Krzyżową” , kolejną po schodach na Tarnicę akcją związaną z wyciąganiem wyimaginowanej unijnej kasy na niszczenie piękna Bieszczadów. Olbrzymi krzyż na granicy z Ukrainą kończy ten przykry widok.
My idziemy dalej i przez Rozsypaniec , Halicz i Krzemień docieramy do przełęczy pod Tarnicą. Akcja budowania schodów rozkręca się i obejmuje kolejne odcinki szlaku. Brr. Ohyda. Przez Szeroki Wierch wracamy do Ustrzyk. Pierwszy odcinek GSB za mną. Można pić , co też czynimy , ale nie za długo , bo za mną 2 niesprzespane noce , wiec padam koło 23. W trakcie nocy dojeżdżają do nas kolejni uczestnicy , ale ja już śpię w najlepsze.
Pogoda dziś była wymarzona, taka na krótki rękaw i taka ma być jeszcze z 10 dni. A to super.
Z GSB przeszedłem dziś odcinek z Wołosatego do Ustrzyk , czyli jakieś 23 km.