02.08.2018 St. Lucia – Lobamba
Do Suazi prowadzi prosta szeroka droga. Na granicy nikt nic nie chce , tylko trzeba wypelnic karteczkę z podstawowymi danymi i zapłacić 50 rand za korzystanie z dróg. Po 20 min jesteśmy w Suazi , Swazilandzie lub e-Swatani , bo chyba te wszystkie 3 nazwy są właściwe. W kwietniu w 50 rocznicę uzusknia niepodległości i 50 rocznicę swoich urodzin król Msweti III – władca absolutny tej krainy zmienił jej nazwę na e-Swatani , ale w obiegu nadal jest głównie Swaziland.
Poza nieco gorszymi drogami i większą biedą wokół zmian w stosunku do RPA nie widać. Lokalna waluta emalangeni z wizerunkiem oczywiście króla jest w pełni wymienialna z randem po kursie 1:1. Benzyna jest tańsza , bo ok. 13,5 za litr. Lokalne piwo Sibebe kosztuje 65 za 6-pak butelek 0,34l lub 16 za jedna butelkę dużą 0,66l. Jedzenie w cenach porównywalnych. Noclegi za to droższe bo mniejsza konkurencja. My wyhaczamy legendbackpackers w Lobambie , czyli czymś na kształt głównego miasta kraju leżącego między stolicą czyli Mbabane , a największym miastem czyli Manzini. Cena 700 rand za norę , ale cóż nic innego tu nie ma. Jedną noc jakoś się przemęczymy.
Kraj ma ok. 15 tys. km2 zamieszkuje go ok. 2 mln ludzi , głównie z plemiania Suazi wyznajacego wiarę w chrześcijańskiego Boga. Są też Zulusi i inne grupy murzyńskie , bialych praktycznie brak. Suazi to dawna kolonia brytyjska, więc mówi się tu albo w lokalnym języku , albo po angielsku. Kraj nie ma dostępu do morza , graniczy tylko z Mozambikiem i RPA , raczej nizinno-wyżynny. Znany z plantacji trzciny cukrowej, akurat jest okres jej zbioru , bo na drogach pełno tirów i traktorów wyładowanych trzciną.
Jutro zwiedzamy Suazi.