13.07.2018 Kapsztad
Okazało się że przy reinstalacji windows fachowiec zapomniał o sterownikach do karty graficznej i sieciowej ,więc dziś odwiedzamy go poraz kolejny. Skromna godzinka i wreszcie wszystko jest OK. Komp dymi można jechać w góry stołowe. Przy okazji na naprawę widzimy dwie próby kradzieży zakończone niepowodzeniem ORMO łapie wyrostków. Na Civil Centre wyrabiamy karty dla Poli i Anii ładujemy je po 50 randów. Kolejka typu obrotowa gondola kosztuje za wjazd w jedną stronę 151 rand adult , 71 rand Pola i pokonuje około 700 m w górę z pozimou 330 m npm. Wjazd kolejką jest naprawdę dużym przeżyciem , a Góry Stołowe są oczywiście na Unesco , a poza tym są jednym z 7 nowych cudów świata, dla nas drugim odwiedzonym , a 4 prawie odwiedzonym. Pozostałe to wyspy Jeju w Korei , Komodo w Indonezji , Palawan w Filipinach oraz zatoka w Wietnamie , Iguazu oraz Amazonia w Ameryce Płd.
Na szczycie chmury widoki praktycznie żadne, a szkoda , bo muszą być niesamowite. Nasz plan zakłada zejście z buta. Wybieramy szlak India Venster. Na tablicze pisze extremally dengerous , nie idź tędy , idź innym łatwiejszym. E tam przecie my Polacy złoci ptacy , my husaria i Mickiewicz, Szopen , Boniek , Cyrankiewicz , damy radę. I daliśmy , choć momentami było naprawdę ciężko , ekspozycje po 200 m w dół , przewieszki , praktycznie poza jednym miejscem żadnych zabezpieczeń , a naprawdę by się przydały , potega skał powala na nogi. Nie raz musieliśmy sobie plecaki podawac , bo z plecakiem nie dało się , Polę asekurowaliśmy od dołu i góry , ale Pola nie pękła i dała radę. Zuch dziewucha. Ania zresztą też. Szła pierwsza i doskonale ogarniała co trudniejsze zejścia , a były naprawdę dziesięciometrowe piony. Przy najtrudniejszej przewieszce ni stąd ni zowąd pojawił ię jakiś lokalny mały ssak , co nam kibicował i wytyczał szlaki. Kiedyś w najtrudniejszym miejscu w Alpach pojawił się ptaszek , co latał nade mną i Anią dotąd dopóki nie zeszliśmy w bezpieczne miejsce. To w górach , a nie w kościołach mieszka Bóg.
Generalnie rewelacja – jeden z fajniejszych szlaków jakim szedłem , a na pewno najfajniejszy i najtrudniejszy jaki przeszła Pola. Taka via ferrata bez ferraty ).
Schodzimy tuż przed zmrokiem. Schodziliśmy prawie 3h.
Potem jest już prosto , busikami do centrum , tu trafia się jeszcze superklimatyczna knajpa w stylu azjatyckim w starym bazarze – gigantyczna porcja ok. 50 rand , potem oczywiście na piwko do naszego najstarszego pubu w kraju – browar tak srednio 30 rand i o 20:30 meldujemy się w kwaterze. Jutro wstajemy wcześniej , bo o 10 musimy zdać pokój a o 13 musimy być na lotnisku , by odebrać auto typu Smark , którym będziemy 5 dni jeździć po okolicznych parkach narodowych. Tym razem wzieliśmy od razu pełne ubezpieczenie w rentalcar. Za 5 dni zapłacić mamy 2000 rand. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Jutro najbliższe okolice.