10.07.2018 Waterberg – Windhoek
Idziemy na walka w góry.Początkowo planowaliśmy 6h , ale skończyło się na 2h. Dotarliśmy do wypłaszczenia i zeszliśmy. Idzie się 40 min jakieś 250 m w górę i osiąga ok. 1800 m npm. Tu jest punkt widokowy, a w niego dość odległa perspektywa. Góry są z naszej strony bardzo ostre , tak że przy podejściu musieliśmy używać obu rąk , a z drugiej strony dla odmiany są bardzo płaskie. Niestety porasta je las i widoki są kiepskie , dlatego też odpuściliśmy spacer do nastepnego punktu i zeszliśmy do naszego pola. Na polu grasują małpy i guźce. A w parku sa bawoły i nosorożce. Można je oglądać z samochodu z przewodnikiem za 600 NS/os , ale nie zdecydowaliśmy się na to 4h safari. Ciekawostką jest to ze uczestnicy rowerowej Sztafety Nowaka przybili w recepcji tabliczkę upamiętniejacą tego niesamowitego podróżnika , który tu dotarł na rowerze jakieś 80 lat temu. I to jest patriotyzm, a nie ten debilny kult żołnierza wyklętego i Jadwigi Kaczyńskiej. W drodze do Windhoek chcieliśmy zahaczyć jeszcze o gorące źródła Gross Baren koło Okahandja , ale okazało się że zasilają one tylko jeden kryty basen , więc nuda i je odpuściliśmy.
Wyczaiłem nocleg typu apartament Damara Gardens w bloku mieszkalnym za 650 NS tuż koło dworca. Duży , piękny , dwupokojowy obsługiwany oczywiście przez białych. Padł mi coś komp i nie mogę go odpalić / windowsy przeinstaluję dopiero 3 dni później /. Robię jeszcze szybkie zakupy , niestety piwo tylko 2,5 % , bo już po 19, oglądam mecz Francja – Belgia 1:0 , przepakowujemy się z ikeówek w plecaki i padamy. Jutro Kapsztad.