01.05 Edinet – Sowietskoje - Rizina
Spało się dość kiepsko , bo tu nie znają zasłon i jadą tylko na firanie ,a halogen świeci w okno solidnie. Do tego Ania chrycha , bo ja dopada jakaś choroba. Na szczęście śniadanie jest OK w formie szwedzkiego stołu i tym sposobem kompensuje kiepską noc. O 11 startujemy. Pogoda cały czas lampa +26. Pierwszy postój to Soroki – polska twierdza nad Dniestrem jakieś 100 km od nas , czyli niecałe 1,5h. Drogi są tu OK – puste , asfaltowe i szerokie , nawet dwupoziomowe skrzyżowania się trafiają, można ciąć spoko 100 km/h. Wokół drogi tylko pola i pola – klimat sielski anielski. Niby płasko, ale trochę jednak jest pod górę i z góry. Co 5 km studnia , zdobiona , rzeźbiona , otwarta – Mołdawia to kraj przydrożnych studni.
Soroki – oprócz twierdzy trochę przerobionej na lokalną modłę – wjazd 20 lei dorosły , 10 dziecko mają kamień poświęcony Polakom z napisami po polsku z 2016 , czyli za czasów waszcza , czyli cos jednak ten nieudacznik po sobie zostawił… Jakieś 2 km dalej na S jest punkt widokowy na dolinę Dniestru ze wzgórza z kolumną religijną , wchodzi się po 668 schodkach. Widoki – OK. Dziwne domy typu pałace należą do lokalnych Cyganów.
Kolejne 100 km dalej jest Rizina , czyli ok. 8 – tys. miasto nad Dniestrem umożliwiające wjazd do Pridniestrowia przez most do Rybnicy – czyli ok. 40 tys. miasta leżącego już na lewym brzegu Dniestru, czyli poza kontrolą rządu Mołdawii.
Auto zostawiamy pod mostem i z buta idziemy do Naddniestrza. Spoko , problemów brak. Mołdawianie się pytają kiedy wrócimy po auto , Pridniestrowcy chcą paszportów i dają karteczki – wydruki z kompa to jest 10 godzinna wiza tranzytowa. Wszystko za free. Na rondzie zaraz za mostem ugadujemy taksówkarza , by nas zawiózł do wsi Sowietskoje , jakies 30 km na N , bo tam jest najwyższy szczyt tego quasikraju. Gość chce 150 rubli , czyli 150 lei. jedziem. Droga – ok i po niecałych 40 min te 30 km udaje nam się pokonać. Samochód zostaje przy cmentarzu a my idziemy na północ w stronę granicy ukraińskiej polem kartoflowym. Po jakichś 20 min docieramy na szczyt – wyraźnie uwypuklony zielony pagórek. Wchodzimy i jest kolejny szczyt z KGE i KGŚ. HURRA!!! Wysokość tak 263 m npm nie powala , ale jaki kraj taki szczyt. Wracamy polną drogą do taxi i z powrotem do Rybnicy. Kurs 300 lei , bo kierowca przyjmuje mołdawskie pieniądze i trza płacić w te i we wte. Kurs rubel-lei jest zresztą 1:1 Obok pomnika Lenina idziem do knajpy i spotykamy Polaków, co jezdzą po Pridniestrowiu na wizie 10-dniowej też darmowej , tylko trza noclegi ogarnąć zawczasu. Ceny jak w Modawii – tylko waluta inna, udaje nam się nakupić polskie żetony , które robią tu za monety – max nominał 10 rubli , czyli 2 złote , czyli piwo z przechodem. Korzystając z dobrodziejstw tego quasi kraju docieramy do mostu ja z buta oglądając po drodze polski kościół , Ania i Pola marszrutka płacąc 5 rubli za dorosłego 2,5 za Pole. Na granicy celnicy odbierają kartki i już spoko z powrotem Mołdawia. Wsiadamy w elfa , niestety tego noclegu co miał być nie ma. Motamy się po mieście ,a to stacja benzynowa , a to knajpa i z pomocą lokalsów trafiamy na nocleg za 600 lei tuż obok naszego wcześniej upatrzonego nie działającego. Real przegra w finale z Liver i koniec dnia. Jutro Kiszyniów