30.04 Werchowyna – Edinet
Śniadanie zjedliśmy w klimatycznej huculskiej knajpie pięknie położonej nad Czeremoszem, gdzieś przed Kosowem. Pogoda piękne słońce , droga niestety dalej dziury. Dojeżdżamy do wpisanego na Unesco miasta Czerniowce. Ma klimat mieszanki kultur: polskiej , austriackiej , węgierskiej , rumuńskiej , ukraińskiej i żydowskiej. Jest to piękny uniwersytet , super deptak , rynek z ratuszem i pomnikiem Szewczenki , pełno klimatycznych budynków w style wiedeńskim z przełomu wieków. Miasteczko bardzo nam się podobało. Miasteczko to trochę niedocenienie tej ponad 250-tysięcznej stolicy obwodu.
W stronę granicy mołdawskiej droga się poprawia. Granica banalna , pusta , obowiązuje system obiegowej karteczki na której zbiera się pieczątki , każdy pogranicznik i celnik wykonuje bez zwłoki swoje obowiązki i po ok. 20 minutach jesteśmy w Mołdawii. Kupić należy winietę dla elfa na tydzień za 88 lei , czyli ok. 16 zł, bo 1 lei = 0,21 zł. Na wszystkich banknotach jest ta sama postać , czyli bohater narodowy król Stefan cal Mare. Banknoty brzydkie, ale małe i to jest ich plus. Najmniejszy banknot ma nominał 1 lei , czyli 20 groszy.
Jest Mołdawia: ja i Ania byliśmy tu z 15 lat temu , ale dla Poli to kompletna nowość.
Trafiają się stopowicze: dwóch Polaków , chcą się dostać do Kiszyniowa, podrzucamy ich do Edinet jakieś 60 km. Tu znajdujemy nocleg za 750 lei w super wypasionym hotelu , jemy kolację w lokalnej knajpie , piwo 18 lei i idziemy spać wyjątkowo przed 23. Jutro dalej Mołdawia.