25.01.2018 Bahla – Al Huta – Maskat
Zaczynamy od fortu w Bahla wpisanego na Unesco jako największy i najwspanialszy z około 15 jakie można zobaczyć w Omanie. Wpis zasłużony. Fort jest naprawdę duży , w dobrym stanie po gruntownej restauracji, składa się z wielu sal połączonych korytarzami tworzącymi labirynt idealny do gry w podchody lub chowanego. Wjazd tylko 500 baisa , czyli 0,5 riala , bo dobra zmiana w przeciwieństwie do Nizwy na szczęście jeszcze tu nie dotarła.
Kolejny punkt podróży to jaskinia Al Huta znajdująca się jakieś 30 km dalej. Wjazd 6,5 riala dorosły , Pola za free. Nawet byśmy weszli , ale trza czekać ponad godzinę na następny tour , to dla nas trochę za długo. Jaskinia jest znana głównie z tego że zwiedza się ją jadąc pociągiem jedynym pojazdem szynowym w kraju. W środku jest niewiele. Zwiedzamy fajne lokalne muzeum geologiczne , Pola korzysta z miniścianki wspinaczkowej i jedziemy dalej autostradą do Maskatu.
W Maskacie mamy zarezerwowany na 2 noce hotel Mutrah za 20 riali/noc. W hotelu jest knajpa a w niej browar!!!. Serwowany od 18 do 24. Ze 12 piwek do wyboru w cenie 1,3 rial każda. Wstęp mają tylko osoby starsze niż 21 lat. Wreszcie , po 8 dniach….
Wieczór spędzamy w parku Al Amerat, odległym od nas jakieś 12 km , bo tam odbywa się Muscat Festiwal , czyli coroczna impreza kulturalno-rozrywkowa coś na kształt połączenia wesołego miasteczka z placem zabaw dla dzieci , występami aktorów , cyrkowców , lokalnych zespołów folklorystycznych + handelek przyprawami , ciuchami , dywanami itp gadżetami pochodzenia około chińskoomańskiego. Wjazd 0,2 rial. Okazuje się , że facet musi mieć długie nogawki. Ja nie mam. Na szczęście mam polara , więc zakładam rękawy na nogi obwiązuje się paskiem z pasie i jakoś idzie. Ganiamy tu i ówdzie ze 3h chłonąc lokalny klimat. Panowie w eleganckich diszdaszach , panie w wypasionych abajach a ja pośród nich w tej bluzie polarowej na nogach.. Ten festiwal to dla wielu największa atrakcja Omanu. Nam tak podoba on się dość średnio.. Wracamy do hotelu już dobrze po 22. Jeszcze parę piwek w lokalnej knajpie i można paść. Jutro też tu. Dziś zrobione też ze 300 km.