15.01.2018 Ras al Chajma – Fujairah
Wstajemy dobrze po 11. Zamawiamy śniadanie w formie shaorm, rezerwujemy nocleg w Fujairah i jedziemy na zwiedzanie. W mieście jest niewiele: jakiś wypasiony meczet , ze 20 wieżowców , zabytkowy fort – wjazd 5 drh , piaszczysta długa i szeroka plaża z której nikt niewiadomo czemu nie korzysta. Może dlatego że woda w Zatoce Perskiej ma teraz tylko ok. 20 stopni. Do Fujairah jedzie się jakieś 1,5h. Drogi są tu szerokie , wielopasmowe , bardzo precyzyjnie oznakowane , samochody po nich jadą cicho , nie ma motorków , nikt nie trąbi , w użyciu są kierunkowskazy , jadzie się tyle ile na znaku, pieszy ma pierwszeństwo. Coś niesamowitego. Auto to wypasy produkcji głównie japońskiej , albo koreańskiej takie typu Toyota Land Cruiser albo Nissan Pathfinder.
W Fujairah znajdujemy od razu nasz resort. Wg bookinga miał kosztować 200 drh , ale dochodzi tu szereg opłat nie ujętych w bookingu i ostateczna cena wynosi 251. Jesteśmy w getcie ogrodzonym murem , z bungalowami wokół basenu z knajpą. Poza nami praktycznie nikogo nie ma. Jedziemy na miasto. Oglądamy nowy wypasiony olbrzymi meczet , kilkanaście wieżowców , szerokie ulice i wracamy spać. Tuż obok resortu moją uwagę wzbudza spory ruch taksówek jadących w stronę plaży. Myślę, że jest tam nocny klub , a to mkoże wreszcie napiję się piwka. Rzeczywistość przerasta moje najśmielsze oczekiwania. Tam jest sklep z alkoholami z całego świata. Samych piw do wyboru jest ze 40 rodzajów. Kupuje Moosehead z Kanady na 7,5 drh oraz parę Carsbergów po 5 drh. Straszyli mnie , ze piwa tu nie ma , lub kosztuje 3 dychy ,a tu proszę. Taka oaza browarów na bezpiwnej pustyni. Pola pada o 23 , a my imprezujemy nad basenem przy pięknym niebie jeszcze długo i długo…