14.01 Jabel Bil Ays – Ras al Khaima
Spało się nawet znośnie , z tym że koło 8 zrobiło się duszno , więc uchyliliśmy drzwi, co zaskutkowało tym , że do środka naleciało od groma much, ale jakoś do 11 doleżeliśmy. Zwinęliśmy majdan i ruszyliśmy w góry. Dojeżdża się na jakieś 1230 droga jest szeroka , asfaltowa , ma 2 pasy pod górę i 1 w dół + pobocza. No nieźle. Wjeżdża się bez problemu. Na mecie jest mini knajpa , gdzie można zjeść chińczyka z torby i wypić colę , a także parking i punkt widokowy. Droga prowadzi dalej , ale jest zagrodzona szlabanem pilnowanym przez strażników. Trza zostawić samochód na parkingu i iść na szczyt jakieś 2,5h w jedną stronę pokonując niecałe 700 m przewyższenia. Idziemy na mapę ściągniętą z netu. Trasę można podzielić na 4 mniej więcej równe etapy: najpierw bardzo ostro w górę ścieżką po kamykach do połączenia z drogą , potem po asfalcie obok obserwatorium astronomicznego do punktu kontrolnego wojska/ tu trzeba uzyskać zgodę na dalszą drogę , nam się udało – żołnierz zadzwonił do kogoś i po chwili powiedział że możemy iść dalej , nawet paszportów nie sprawdził , tylko spisał z jakiego kraju jesteśmy. Etap trzeci to ostre podejście drogą utwardzoną do wjazdu na poligon. Etap czwarty to obejście poligonu wzdłuż siatki prawą stroną aż na szczyt.Szczyt po lewej stronie wyraźnej drogi. Po prawej jest z 10 m wyżej , ale to już w całości Oman.
Najwyższy szczyt ZEA ma ok. 1890 m npm i leży na granicy z Omanem , a dokładniej z omańską eksklawą o nazwie Musandam. Na szczycie znajduje się biały słupek graniczny , jest też kamienny kopczyk , widać stąd obserwatorium astronomiczne znajdujące się na pobliskim szczycie należącym już w całości do Omanu.
To mój 31 szczyt z Korony Gór Świata , Ani 24 , Poli 18 , a SID-a – 11. Hurra. Schodzimy tą samą drogą. Tak w połowie asfaltowej drogi udaje nam się złapać stopa , bo akurat żołnierze wracają ze służby swoim patrolowym opancerzonym Nissanem z wieżyczką strzelniczą na dachu. Jak otwieram tylne drzwi by wejść do środku wypada z nich karabin.. Żołnierze zwoża nas do szlabanu. Tu wysiadamy i przechodzimy po cichu na drugą bezpieczna stronę. Jest już po 18 więc ciemno, ale nie głucho, bo nazjeżdżało się na parking od groma lokalsów , którzy rozpalają grille i imprezują w najlepsze. My wracamy na dół. W Ras al Chajma znajdujemy jakąś podrzędną knajpę prowadzoną przez Paka , zamawiamy z 5 dań i jemy na maxa , bo prawdę mówiąc poza tym chińczykiem z rana i dwoma batonami , to nic dziś nie jedliśmy. W knajpie mówią nam że obok jest hotel Al Nakheel , który powinien nam się spodobać. Tak też się dzieje. Hotel kosztuje 170 drh i dobrze że ma czajnik , bo w prysznicu ciepłej wody nie uświadczysz , a zbyć z siebie ten pot by wypadało. W nocy temperatura spada tak do +17. Pogoda w sam raz dla nas. Jutro jedziemy do Fujairah.