Gospodyni była na tyle miła, że pozwoliła nam korzystać z kuchni i innych dobrodziejstw jej domu , a sama rano poszła do pracy. Do szkoły poszła również jej córka , bo 1 listopada jest w Szkocji normalnym dniem roboczym. Tu się obchodzi na wesoło Helloween i nie bawi w jakieś pompatyczne spotkania przy grobach jak to czynimy my. W domu zostaliśmy sami. Zebraliśmy się do wyjazdu po 12. Plan na dziś zakładał przejechanie ok. 220 km i udało nam się to. Ania za dnia jechała znacznie pewniej niż po nocy i poza rondami radziła sobie bez zarzutów. Na rondach jednak redukcja biegów i rozejrzenie się w drugą stronę co zawsze nie zawsze się udawało. Nieraz trzeba było stanąć jak krowa i ruszyć z jedynki.. Szkoci na szczęście są wyrozumiali i ani razu nie zatrąbili. Na drogach najczęściej jest ograniczenie do 60 mil/h , a w miastach do 30 mil , a nawet 20 mil w okolicach szkół. Drogi są dość wąskie i kręte , a teren mocno pofałdowany. pogoda bardzo zmienna. Potrafi bardzo mocno padać , a po chwili na niebie pojawia się pełne słońce, a potem znów pada i tak w kółko. Tereny raczej wyludnione i nieprzeobrażone przez człowieka wkoło pagórki i pagórki, a gdzieniegdzie jeziora , najczęściej rynnowe. Nawiguje korzystając z Agatki oraz mapy Scotland AZ North and South w skali 5 miles to 1 inch , czyli w przeliczeniu na system metryczny 1:316800
Jedziemy przez Park Narodowy Loch Lomond i Trossachs jeden z dwóch znajdujących się na terenie Szkocji. Jednak są wielkie mgły i widać niewiele. Zatrzymujemy się dopiero w Oban takim przyjemnym porcie skąd można dostać się na Hebrydy.
Parkujemy gdzieś pod sklepem i idziemy się rozejrzeć po mieście. Trafia się polski spożywczak wchodzimy i kupujemy polskie piwko typu Tyskie za 2 funty puszka 0,5l. Tak już tu w sklepach i knajpach będzie - ceny tak x 3 Polska. Funt to ok. 4,8 zł. Benzyna kosztuje 1,2 funta za litr , fish@chips 6 - 8 , butelka whisky 15 - 25. My większość żarcia mamy swojego. Nastawiamy się na gotowanie na polu i dlatego kupujemy gaz 100 gram za 5 funtów , jest praktycznie na każdej stacji benzynowej.
Lokalne piwko to Tennant's najtaniej widziałem za 5 funtów za czteropak pintowy. 1 pinta = 568 ml. W pubie pinta kosztuje 3 - 4 funty , a 25 ml whisky podobnie.
W Oban można obejrzeć górujące nad miastem koloseum , czyli wieżę Mc Caiga , destylarnię whisky Oban , ruinki zamku oraz port i zabudowę wokół niego. Całość robi przyjemne wrażenie. Do campingu Glen Nevis leżącego tuż pod Ben Nevisem najwyższym szczytem Szkocji i całej Wielkiej Brytanii jakieś 3 km na E od Fort William dojeżdżamy tuż przed 18. Camping jako jeden z nielicznych w Szkocji czynny jest aż do 5 listopada. Bierzemy 3 noclegi i płacimy po 22,5 funta za każdy z nich. Dziś jesteśmy jedynymi gośćmi. Ciemno robi się tu po 17. Akurat przestało padać , ale trawa jest niekoszona i najlepiej po polu poruszać się w kaloszach. Rozbijamy przy latarkach namiot i robimy kolację w damskiej łazience , bo czegoś na kształt kuchni na tym campingu nie ma. Dobrze że jest nielimitowana ciepła woda pod prysznicami. Zasięg dość kiepski , więc o necie można zapomnieć. Ledwo sms da się wysłać. Temperatura tak +5, ale mamy dobre karimaty i puchowe śpiwory , więc deszcze i chłody nam nie straszne. Zahaczam jeszcze o leżącą jakieś 500 m dalej knajpę w której próbuje lokalnych specjałów browarniczo-destylacyjnych i przed 22 padamy. Jutro będziemy próbowali wejść na Ben Nevis.