Zrobione 380 km w 8 h. Autostrada płatna 2 razy najpierw do Belgradu 800 dinarow , potem do Suboticy 2,5 euro , bo dinarow braklo. Niestety postój na drugiej ticketowni 1,5 h , bo kłębów dużo , a bramek mało. Kłęby to głownie t.zw. uchodźcy , którzy swymi BMW i Mercedesami wracają do ziemi obiecanej po odwiedzinach u swoich korzeni..... Chcielismy spać na kampingu w Palić koło Suboticy nad jaziorkiem w stylu Balatonu , ale kąpać się nie można bo jakaś plaga , a i przez ten zakaz wkoło syf , choć potencjał Palić ma. Zwiedzamy tutejsze zoo podobno najlepsze w Serbii wjazd rodzinny 700 dinarów , super tapir i zające patagońskie reszta standard. Poli bardzo sie podobało. Pola uwielbia zoo. Zoo to jednak nie cyrk... a tu warunki zwierzaki mają naprawdę OK. Więcej w Palicu nic nie ma , jedziem do Suboticy. Tu akurat trwa w najlepsze 16 festiwal folkowy Regioetno - tańcżą , graja i śpiewają + mozna kupić lokalne produkty i napic się solidnych trunków. A to OK> tu się pije piwko Lav , a nie jelen. To Wojwodina , podstawowy język to węgierski , około 30% ludnosci to Węgrzy , ok. 30% to Serbowie , reszta to mieszańcy. Gość u którego spimy mówi nam że jego matka to Włoszka a ojciec to Cygan a on jest tutejszy muzułmanin i weź tu panie ogarnij ten bałkański kocioł. Nie da się. Tego nie da się zrozumieć , to trzeba poczuć., w tym trzeba zyć. Występy OK. Śpimy w lokalnym hostelu po 15 euro za łeb. Jutro jednak walim nad Balaton.