07.08.2017 Banja Luka – Glaves
Zostawiamy elfa na parkingu za 1 KM/h i idziemy zwiedzać miasto. Za wiele to tu nie ma. Jakaś rozwalona twierdza , most nad rzeczką , odbudowany meczet , cerkiew , parę kościołów , aluminiowa siedziba parlamentu. Praktycznie wszystko przy jednej ulicy do oblecenia w max 2h. Robimy jeszcze zakupy na góry i w drogę. Jedziemy jakimiś podrzędnymi drogami przez góry , są serpentyny , ale nie takie jak w Norwegii. Zatrzymujemy się na krótki popas w jakiejś wiosce już leżącej po stronie chorwackiej , bo piwko jest Karlovacko. Granica w Strumicy bezproblemowa. Nikt nic nie chce. W Kninie kolejny krótki popas , podbieramy kuny. 1 Kuna = 0,65 zł. Ceny w Chorwacji tak na oko 2 razy wyższe niż w Bośni. Jedziem dalej do Glaves. Elfowy GPS w postaci Agatki wywala nas na jakąś beznadziejną drogę i zamiast asfaltem walimy nawet nie szutrem tylko jakimiś kamieniami i wywozi nas nie tak gdzie chcieliśmy. W końcu gdy odpalam maps.me w telefonie droga się odnajduje i docieramy pod schronisko leżące na wysokości 580 m npm , skąd rozpoczyna się szlak prowadzący na najwyższy szczyt Chorwacji Dinara Vrh 1830 m npm. Schronisko oczywiście nieczynne , ale obok jest dobre miejsce do zrobienia śniadania , jest też studnia i pojemnik na śmieci. Szlak ma mieć 6,5 km w jedną stronę i przewyższenie 1250 m. Zobaczymy czy Pola da radę? Tak dużego przewyższenia jeszcze nie trenowała. Rozbijamy namiot i idziemy spać. Dziś zrobione 200 km. Lampa znośna.
08.08.2017 Glaves – Dinara Vrh – Knin
Ok. 6 rano podjechał Mitsubishi zawierający 4 Polaków , ok. 7 podjechała Skoda zawierająca 2 Czechów. My wstaliśmy o 8 , a w góry wyszliśmy po zwinięciu namiotu i zjedzeniu śniadania o 10:30. Pogoda była upalna, myślę że spoko ponad +35. Im wyżej tym jednak było chłodniej , a dodatkowo wiał wiatr.
Szlak jest dobrze oznakowany białoczerwonymi kropkami lub liniami , które są na kamykach , czasami na słupkach lub tablicach. Oznakowania są co kilkanaście , kilkadziesiąt metrów i nie sposób się pogubić. Wyglądają na odnowione. Po drodze są 2 punkty poboru wody: na wysokości 1000 m – strumyk o wydajności 1 l/5min i na wysokości 1300 m – schronisko ze studnią. Schronisko otwarte z kilkoma pryczami i kozą oczywiście opustoszałe. Obydwie te lokalizacje są dobrze oznakowane. Zaraz po wyjściu mija się ruiny jakiegoś zameczku. Więcej charakterystycznych punktów nie ma. Idzie się łąką , potem laskiem , potem połoninami , potem laskiem , a na końcu kosodrzewiną. W pewnym miejscu pojawiają się kamienie po których trzeba wchodzić używając rąk. Jest też jedna mała ekspozycja. Generalnie szlak jest bardzo prosty. Widoki po drodze takie sobie przypominające coś na kształt Karpat Ukraińskich tylko trochę niższe. Wg info wejście zajmuje 4h , a zejście 3h. do przejścia jest 6,6 km , wobec 6,2 km pokazywanych przez gps , czyli idzie się praktycznie na azymut. Szlak jest pusty , poza tymi 6 osobami co wyszły przed nami , nikogo nie mijamy. Generalnie w książce meldunkowej na szczycie są wpisy głównie Polaków i Czechów – w okresie wakacyjnym , średnio tak 5 osób dziennie. Mało… Oprócz skrzynki z zeszytem do wpisów na szczycie jest słupek z tabliczką , mały drewniany krzyż , a ze 20 m obok jest duży krzyż metalowy. Oprócz naszej drogi z Glaves na szczyt prowadzą jeszcze 2: z Knina i z Bosni. Rozkład wpisów: 80% Glaves , 18% Knin , 2% Bośnia.
Nam wejście zajęło 5:45h. Na szczycie byliśmy 0:30 , a schodziliśmy 4:45 h, co łącznie tworzy 11h w górach. To dużo jak na ośmioletnie nóżki. Pola 2 razy się wywala na kamieniach: raz rozwala sobie brzuch , drugi raz kolano. Na szczęście niegroźnie. Ostatkiem sił już przy latarkach docieramy do elfa. Pola pada , a my jedziemy w stronę Kninu. Znajdujemy hotel za 440 kun ze śniadaniem , kupujemy piwka po 15 kun i o 1 w nocy padamy też. Dziś przejechane 60 km, ale nie o km dziś chodziło.
Pola zdobywa swój 12 szczyt z Korony Gór Europy – zdecydowanie najbardziej męczący. Dla Ani jest to szczyt 16 , a dla mnie 18.