03.08.2017 Warszawa – Oszczadnica
Zbieraliśmy się o dzień dłużej niż planowaliśmy. Wszystko wina elfa , w którym jak się okazało spaliły się dwie cewki + dodatkowo coś się urwało w kole , więc naprawa trwała trochę dłużej niż planowaliśmy a i do kosztów Skandynawii trza było dodać ze 20%. Chyba jednak trza będzie elfa sprzedać , bo już za dużo w niego wkładamy.
Zanim na dobre się zebraliśmy zrobiła się 15. Coś po drodze z bookingu zarezerwowałem w Zwardoniu , ale okazało się , że jednak rezerwacja mimo , że została potwierdzona, to jednak nie zmieni się w nocleg , gdyż chata jest pusta. Trza było jechać dalej przez Skalite do Oszczadnicy. Tu pochodziliśmy po chatach , ale też nic nie udało się wolnego znaleźć , bo albo zamknięte albo full. Nocleg trafił się dopiero koło 23 w motelu przy drodze do Żyliny za 50 euro z ranajkami. Bierzemy i padamy. Zrobione 450 km. Pogoda nawet znośna , przez chwilę koło Tych wpadliśmy nawet w jakąś burzę.