23.07.2017 Heia – Tynset
Prawie cały dzień nie padało za wyjątkiem paru minut podczas odpoczynku nad jeziorkiem. Słońce natomiast schowało się za chmury i temperatura spadła o jakieś 10 stopni + dodatkowo w nocy zaczyna się robić ciemno.
Dziś przejechaliśmy 400 km startując o 12:15 i dojeżdżając do mety na 21:15. Po drodze zatrzymaliśmy się 3 razy: w Hell , by zrobić fotki na stacji z ciekawą nazwą – kiedyś podobno była tu stylowa tabliczka , teraz nie ma nic ciekawego , nad jeziorkiem z pół godziny drogi dalej i w Roros – jakieś kolejne dobre 2 godzinki drogi dalej.
Roros to dawne miasteczko górnicze , bardzo dobrze zachowane i dlatego pewnie wpisane na Unesco. Jest tu kilkaset drewnianych domków mających od 150 do 350 lat , niektóre domki naprawdę urocze , jest stylowy kościół z początku XVIIIw. I jest dawna kopalnia miedzi, wokół której powstało miasteczko. Kopalnia działała z 300 lat i padła dopiero po wyczerpaniu złoża w latach 70-tych XXw. Całość jest warta tych dwóch godzin które tu spędziliśmy. Dodatkowo mieliśmy okazję brać udział w próbach do musicalu , który będzie miał premierę w środę i który będzie opowiadał o wydarzeniach z okresu wojny szwedzko-norweskiej z 1719r. Naturalna sceneria hałd górniczych tworzy niezapomniane wrażenia.
Pole na którym śpimy leży nad rzeką w której łowi się łososie i inne ciekawe okazy. Można tu spać w minidomkach krytych darnią. My śpimy w namiotach płacąc 160 za samochód z osobą i 60 koron za dodatkową osobę. Prysznic 15 koron za 5 min.
Jutro jedziemy na zachód w okolice kolejnego celu naszej wyprawy.
Dziś swoje wakacje – część 2a zakończyła Pola. Cała pocięta przez komary, brudna , wychudzona i pełna wrażeń została odebrana przez babcię z którą spędzi kolejny tydzień wakacji na działce dochodząc do siebie i szykując formę do części 3, która już niebawem. W domu dziś Pola była 4 godziny, które wykorzystała na porządną kąpiel , podlanie kwiatków , przewietrzenie mieszkania i zmianę ciuchów.