20.07.2017 Kebnekaise - Nikkalaukta – Oyjord
Wstaliśmy o 10. W drogę powrotna wyruszyliśmy o 12. U elfa byliśmy o 17. O 17.30 wyjechaliśmy. Pola na drodze Kiruna – Narvik są kompletnie puste i nieprzygotowane do przyjęcia użytkowników oprócz pola w Abisko , które zażądało od nas uaktualnienia karty kampingowej za 150 koron + opłaty za nocleg 150 koron. Tego nie lubię. Pojechaliśmy dalej i już po stronie norweskiej od Narwiku na Lofoty trafiło się jakieś pole za 200 koron norweskich , gdzie spokojnie sobie śpimy i analizujemy przyczyny niewejścia na Kebnekaise:
1. Zbyt późne wyjście z Nikkalaukta: wyjście o 20 zaskutkowało dotarciem o 2 i pójściem spać o 3. Spokojnie mogliśmy wyjść o 17 , nie przeczekując deszczu , tylko idąc w deszczu , który i tak po 2h przestał padać , o czym wcześniej wiedzieliśmy , że przestanie padać koło 18, co prawda przestało koło 19 , ale zawsze przestało. Tym sposobem następnego dnia wyszliśmy w góry o 14 , jak już wszyscy wracali a powinniśmy wyjść max o 12.
2. Dogadanie się na wspólną drogę z kompletnie przypadkowymi ludźmi kompletnie nieprzygotowanymi do wejścia na szczyt: brak sprzętu , brak doświadczenia , fantazja, plan polegający na tym ,że znaleźli darmowego przewodnika , co ich wtaszczy na szczyt – normal przewodnik bierze 1590 koron od os. Tym sposobem straciliśmy godzinę na dojściu do schroniska + godzinę następnego dnia na czekaniu aż do nas dojdą na szlak a i tak nie doszli.. Dodatkowo rozproszyłem się rozmową z nimi w taki sposób, że zapomniałem zrobić w schronisku zdjęcia mapie i zgubiłem właściwy szlak.
3. Zmęczenie. Ostatni raz z Anią chodziłem po górach 10 lat temu. W międzyczasie urodziła się nasza córka i całkowicie zmieniliśmy styl chodzenia z wyczynowego na rodzinny. Mi jeszcze udawało się wyskoczyć ze znajomymi tu i ówdzie , albo samemu trochę pohasać , a tymczasem Ania praktycznie sama w góry się nie wypuszczała. Przez ostanie 8 lat chodziliśmy po górach rodzinnie i próbowaliśmy na wszystkie szczyty rodzinnie wejść, co nam się w większości udawało w 100% lub prawie w 100% , gdy Ania i Pola zawracały przed szczytem. I tak: Ania i Pola zawróciły np. z Aragaca , Teide, Marmora i Fuji – mi pozwalając iść dalej, teraz Poli brakło… Niesamowitym fartem udało nam się zrobić Koronę Gór Polski i Tajumulco – tu tego farta brakło…. Widać atak był za mocny, ale ogarniemy się i na pewno dalej będziemy po górach chodzić razem.
4. Kebnekaise jest naprawdę trudną górą , najwyższą za północnym kołem podbiegunowym. By na nią wejść trzeba pokonać w jedną stronę 29 km H i 1900 m V , z noclegiem po 20 km H i 200 m V. Nam się udało zrobić na 58 km w tą i z powrotem ok. 53 km i na 1900 m V ok. 1200 m. Trochę za mało..
5. Mimo wszystko uważam, że wyszliśmy z tej rywalizacji nieprzegrani do końca. Z górą nigdy nie wygrasz , możesz co najwyżej zremisować. My przegraliśmy , ale nie zginęliśmy i walkę w przyszłosci na pewno podejmiemy , i to we trójkę . Na moje oko Pola by na Kebnekaise weszła , z tym że nie w dwa dni tylko w cztery lub pięć, bo szczyt jest naprawdę pod względem technicznym prosty , szczyt zabija wytrzymałością , kondycją i wolą jego zdobycia.
Jutro Lofoty.