21.07.2017 Oyjord – Moskenes - Bodo - Fauske
Pisałem bloga do 3 nad ranem , tym sposobem wstałem dopiero o 12. Z kolei Anię o 6 obudziło słońce i zanim ja się obudziłem zdążyła zrobić pranie oraz uporządkować graty w elfie. Dziś był piękny słoneczny dzień. Nawet do +20. W drogę wyruszyliśmy o 14. Do Moskenes na końcu Lofotów dotarliśmy po 7,5h pokonując 350 km. Akurat przypłynął prom do Bodo , więc ustawiliśmy się grzecznie w kolejce , zapłaciliśmy 700 koron za elfa z kierowcą i 250 za pasażera i zaraz odpłynęliśmy. Załadunek i wyładunek odbywa się tu w tempie kosmicznym.
Same Lofoty składają się z czterech głównych wysp na które przedostaje się albo po moście albo tunelem. Są to wyspy praktycznie niezamieszkałe o niesamowitych widokach skał wyrastających z morza. Kolor morza nie do opisania. Do tego kolor i potęga gór , miniaturowe domki , porty rybackie , stateczki. To trzeba zobaczyć koniecznie. Szkoda , że byliśmy tu tak krótko i w zasadzie poza dwoma postojami podziwialiśmy widoki przez szyby samochodu , ale czas nas goni.
Z promu wyjeżdżamy o 2 w nocy , szukamy jakiegoś noclegu na dziko, ale albo prywaty albo jakieś skaly. Tym sposobem dojeżdżamy aż do Fauske , gdzie znajdujemy nocleg na campingu. Spać idziemy przed 4.