11.07.2017 Warszawa – Gdańsk – Nynashamn
Długo w domu nie nabyliśmy. Pola raptem 16 godzin , w niedzielę 9 lipca o godzinie 7 odstawiliśmy ją pod szkołę , wsiadła w autobus i pojechała na obóz zuchowy gdzieś pod Nidzicę. Z obozu odbierze ją za 2 tygodnie babcia i przez tydzień będzie próbowała odkarmić i wyciszyć po Kazachstanie i obozie oraz przygotować na następny wyjazd sierpniowy.
My tymczasem korzystając z paru dni wolnego jedziem z SID-em elfem do Skandynawii.
Udało nam się zapakować elfa prawie pod sufit żarciem , lodówką , butlą gazową , piwkami i temu podobnymi gadżetami niezbędnymi do życia pod namiotem.
Wyjechaliśmy z Wawy o 11:30 i bez większych przygód dotarliśmy do Gdańska po jakichś 4,5 godzinach jazdy autostradami , co przy 450 km tworzy całkiem przyzwoitą średnią 100 km/h, w tym 30 min postoju na odpoczynek na stacji benzynowej. Płaci się tylko 30 zł za odcinek Toruń – Gdańsk. Reszta darmo. Prom odpływa z innej strony kanału niż odpływał 9 lat temu , kiedy byliśmy ostatni raz w Skandynawii a i sam prom też jest inny: teraz nazywa się Wawel.
Bilety kupiłem w Wawie w siedzibie Polferries płacąc za przejazd z tą i z powrotem 1450 zł za 2 osoby i samochód , bez kajuty i foteli. Myślałem , że uda się gdzieś przytrolować na korytarzu lub w ogólnodostępnej sali , a nic z tego – na tym promie takiej opcji nie ma. Można koczować w knajpie po jej zamknięciu o 23 do jej otwarcia o 7 lub próbować spać na decku pod warunkiem , że nie będzie padać, a lejwoda akurat jest solidny. Fotel lotniczy kosztuje 37 zł od osoby , a kajuta dwuosobowa 400 zł za kajutę. Bierzemy kajutę na dobry początek wyjazdu. Przestronna z łazienką. Spać się będzie dobrze.
Prom odpływa o 18 i przybija o 12 , płynie ok 500 km w 18h – robiąc ok. 15 knotów. Prom full , przeważają tirowcy lub handlarze samochodami. Imprezują na disco sami ze sobą , bo kobiet brak.