Genek team zdobyl pico del teide. Start 2340 schronisko do ktorego dotarly ania i pola 3260 szczyt do ktorego dotarl genek 3718. Szczegoly wkrotce.
29.12.2016 Puerto de la Cruz – Pico del Teide – Puerto de la Cruz
Jest wreszcie tak długo wyczekiwana poprawa pogody. Od rana słońce , brak chmur , brak wiatru i tak +22. Kolejka działa. A to OK , ale szlak między schroniskiem a górną stacją kolejki nieczynny , nieczynny również szlak od górnej stacji kolejki na szczyt – a to gorzej. Sypie nam się plan , który zakładał że Ania i Pola podjadą na górę kolejką kupując bilety w jedną stronę na jeden z ostatnich wjazdów / kolejka wagonikowa kursuje co 10 minut , bilet kupuje się przez internet na konkretny odjazd , cena 13,50 euro/os za tylko w górę / a ja wejdę szlakiem , spotkamy się gdzieś przy górnej stacji i spróbujemy wejść na szczyt po zamknięciu kolejki po 17 jak strażnik zejdzie z punktu kontrolnego / wejście na szczyt jest bowiem reglamentowane i wejść mogą tylko te osoby co mają permit , który można uzyskać za darmo przez internet na konkretną godzinę , ale wiadome , że w okresie świątecznym permitu się nie uzyska , bo już wszystkie zeszły /. Nie uzyska się również noclegu w schronisku Altavista na 3360 , bo też już wszystkie miejsca są dawno zajęte. Trza więc kombinować inaczej , na ale skoro szlak jest zamknięty , to jak zejdziemy , jak kolejka nie będzie już jeździć??
Jednak kombinujemy inaczej. Podchodzimy razem z buta do schroniska i tam pomyślimy co dalej. Spod hotelu wyjeżdżamy przed 11. Po 12 jesteśmy na miejscu. Cudem udaje nam się znaleźć miejsce do zaparkowania przy wejściu na szlak w Montana Blanca. Pogoda jest urocza. Pięknie świeci słońce , nie ma chmur , nie ma wiatru , jest ponad 10 stopni.
O 12.30 wychodzimy w górę. Start na 2340. Najpierw idzie się szeroką drogą lekko pod górę , banalnym szlakiem prowadzącym do punktu widokowego na 2748. Po drodze ogląda ją Jaja Teide , czyli grupę kilkunastu wielkich kilkumetrowych głazów. Szlak jest oblegany przez kilkadziesiąt osób , w tym kilkuletnie dzieci , bo jest naprawdę prosty. Jest śnieg , ale nie za dużo.
Przed punktem widokowym zaczyna się podejście do schroniska. Tu już idą nieliczni , w zasadzie tylko ci co mają nocleg w schronisku. Idzie się spokojnie , zakosami prosto pod górę. Śnieg miejscami jest po łydki. Po 3h 40 min Pola dociera do schroniska na 3260 robiąc 920 m przewyższenia. Wg szlakowskazu jest 3h 30 min. Schronisko jest otwarte , ale tylko w części korytarzowej, w której stoją automaty z napojami i przekąskami. Schronisko będzie otwarte o 17. Poza nami jest tu z 10 osób , które nas po drodze wyprzedziły. Nie wiedzą one jednak czy da się iść dalej. Dziwią się trochę że nie mamy tu noclegu i że zamierzamy gdzieś stąd iść dalej. Mają raki i czekany , my takich cudaków nie mamy… Postanawiamy do 17 poczekać w schronisku na dalszy bieg wydarzeń. Idę na przeszpiegi w górę. Nie ma żadnej bramki. Droga wolna. Można iść. Stąd do górnej stacji kolejki na 3550 jest jeszcze 1h a do szczytu 3718 kolejne 0,5h. Nie mamy jednak pewności jak wygląda szlak i czy jest do przebycia , poza tym nie wiemy jak zareagują na górze jak zobaczą nas na zamkniętym szlaku z 7-letnią górzystką. Boimy się trochę też że ci czekanowcy jak zobaczą że idziemy w górę podkapuja nas rangersom. Zapada decyzja o podziale grupy. Ania i Pola wracają do auta i tam mają na mnie czekać. Ja idę dalej.
Opowieść Ani. Schodziło się dość kiepsko , bo temperatura spadła poniżej zera i śnieg zrobił się naprawdę śliskim lodem, ale nie wywaliłyśmy się ani razu. Jak zrobiło się ciemno , to Pola zaczęła trochę marudzić , ale po 3h marszu tak parę minut po 20 dotarłyśmy do auta i poszłyśmy spać.
Opowieść Genka. Do połączenia ze szlakiem nr 11 szło się dobrze , choć śniegu było więcej i szlak był słabo przetarty. Szlak nr 11 był przetarty , ale za to śliski , dobrze że miejscami ubezpieczony łańcuchami. Wyciąg działał do 18 , a nie do 16:50 jak miało być planowo. Strażnicy byli , ale powiedzieli że jak mam latarkę , to mogę iść dalej na szczyt szlakiem nr 10 , nie mogę natomiast iść na Pico Viejo szlakiem nr 12 , bo jest za duży lód. A to Ok. Przechodzę przez zamkniętą bramkę i podchodzę na szczyt. Po drodze mijam 2 osoby , co schodzą ze szczytu. Wejście tu jest proste , są schody kamienne i miejscami łańcuchy. Trochę bije siarką , ale bez przesady. Szczyt nie ma żadnego charakterystycznego elementu: krzyża , tabliczki , czy nawet zwykłego oznaczenia. Jestem tylko ja i zachód słońca.
Tak czy siak niemożliwe stało się realne. Genek z grupy genekteam zdobył najwyższy szczyt Hiszpanii. To mój 22 szczyt z Korony Gór Świata. Niewiele niższy od Fudżi 3776, ale znacznie prostszy. Myślę, że porównywalny z Tajumulco i Musałą i na pewno znacznie łatwiejszy od Toubkala, Triglava , czy Aragaca. Od Rysów od strony słowackiej trudniejszy tylko przewyższeniem. Poza tym myślę że prostszy. Ale widokowo rewelacyjny. Wpis na listę Unesco zasłużony. Nic to. Trza wracać , bo się ściemnia. Odmawiam apel smoleński i zaczynam odwrót. Jest trochę bardziej ślisko niż w górę , bo spadła temperatura poniżej zera. Śpieszę się jednak do dziewczyn i o 21:50 pukam w szybę auta.
Wracamy. Tym razem auto udaje się zaparkować tuż przed hotelem. Tankujemy benzynę by się zgadzał stan wyjściowy , trochę czyścimy z piachu wulkanicznego wnętrze , oddajemy kluczyki w recepcji i przed północą padamy. Na liczniku dziś niecałe 100, no ale nie o kilometry dziś chodziło…