Geoblog.pl    genek    Podróże    Wakacje 2016: Z wyspy na wyspę - po prostu west pacific islands hop on hop off    jutrzenka nadziei :))
Zwiń mapę
2016
25
sie

jutrzenka nadziei :))

 
Filipiny
Filipiny, Kalibo Town
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15908 km
 
25.08 Boracay – Kalibo
W nocy dopadła mnie jakaś apopleksja – wiłem się jak derwisz w ekstazie dobre 2 godziny , o co kaman , nie kumam , pewnie to cholera ze mnie wyłaziła wypłoszona Ani sektą typu oregano lub L52. Teraz już rozumiem na czym polega grypa – filipinka na którą zachorował Pan Kwach: najpierw uzurpator – dziki lokator w pałacu na trakcie królewskim , później pornogrubas , a obecnie pospolity moczymorda, stanowiący jednakże jedyną konkurencję w ilości memów na sokuzburaka dla bieżących katoelit, nota bene też lubiących sobie wlać w czajnik i to znacznie solidniej niż poprzednie komuchoelity.
Do lotniska poszła nam bardzo żwawo: tricycel z wersji akumulatorowej za 100 , potem bangka za 25 + 30 opłata portowa, potem tricycel z portowego wybieraka za 80. W porcie jednak ściana w twarz – bilet za 8000 na os. O ho a na skyskanner był po 3500 tylko nie chciałem płacić kartą , by nie dawać się banksterom na przewalutowaniu i spredzie. Gość mówi że polityka firmy jest taka że promocja kończy się 10 godzin przed wylotem potem ceny są sztywne – 8000 za lot w obrębie kraju. Acha , czyli jutro ceny są OK.? Tak jest – odpowiada miły Pan , np. z Kalibo odległego stąd o 60 km do Cebu bilet kosztuje 2800. A to Ok. To prosimy na jutro. Pan jeszcze waży nasze bagaże; mieścimy się w limicie 30 kg , więc za 3 bilety zapłacimy niecałe 9000. To nadal jest 240 zł za 45 min lotu w obrębie kraju , czyli cena kosmiczna , ale co robić trza brać , by się nie tułać i znowu nie wpaść w jakąś dziurę
Pierwotny plan dotarcia do Cebu City był taki:
Catitlan – Iloilo bus 5h jazdy ok. 400 peso /os
Iloilo – Bacolod wodolot 1h rejsu ok. 600 peso/os
Bacolod – San Carlos bus 4h jazdy ok. 200 peso/os
San Carlos – Toledo prom 1h rejsu ok. 200 peso/os
Toledo – Cebu City bus 2h jazdy ok. 100 peso/os
Łącznie to tworzy ok. 13h drogi i ok. 1500 peso/os.
Pewne 13h drogi z czterema przesiadkami w Filipinach spoko się przeciąga na 2 dni.
Samolotem zapłacimy dwa razy więcej , ale myślimy ze jak jutro wystartujemy o 11 z Kalipo , to w Cebu będziemy wcześniej niż gdybyśmy się mieli tłuc się busopromami.
A promami i tak jeszcze sobie tu jeszcze popływamy….
Słowo ciałem się staje. Kupujemy bilety na lotnisku w Catitlan na jutrzejszy samolot z Kalibo. Tym sposobem mamy dzień wolny.
Najpierw wychwalana na TripAdvisor super atrakcja czyli żywy skansen tylko 4 km od lotniska. Biezrzemy tricycla i walimy w te głuszę z bagażami. Mało kto wie gdzie to jest , więc trochę się schodzi. Na miejscu okazuje się że to typowa czarna dziura. Bogaci cwaniacy opłacają tripadwisora by im dawał dobre lokowania , a sami za 700!!! Peso od osoby oferują do obejrzenia kawałek zwykłej filipińskiej wsi. Można zobaczyć krowę , posłuchać o tym jak się uprawia ryż , zobaczyć swoje odbicie w dnie studni , albo pogadać z tubylcem o stosunku maharadży Kaburu do krokodyla Hermanna i tym sposobem rozwiązać hydrozagadkę. Znamy znamy takie banialuki dla gettowiczów z boracajskich resortów , więc robimy w tył zwrot i walimy na przystanek busa do Kalibo. Akurat odjeżdża luksusowy ekspess firmy Ceres do Iloilo i zatrzymuje się w Kalibo. Bilet 100 peso. 60 km ten super bus pokonuje w magiczne 90 minut po drodze raz się zatrzymując…. Średnia 40 km/h … a droga była prosta , szeroka i asfaltowa..
Kalibo to stolica prowincji Aklay – miasto na oko ok.70 tysi. W tej samej prowincji jest też Boracay, ale kasy z tego powodu w mieście nie widać….
W Kalibo tricyclowi każemy się wieźć do Marzon hotel tuż obok lotniska. To dobry strzał – hotel wypasiony z basenem , knajpą i standardem spoko 3 gwiazdki. Cena 1800. Po ogarnięciu się i zjedzeniu wreszcie przyzwoitego obiadu w pobliskiej knajpie – pierwszy raz na wyjeździe jemy w normalnej europejskiej restauracji wydając 800 za kilka dań z piwkiem i drinkiem.
Potem tricycel za 80 i lokalna atrakcja czyli park namorzynowy w delcie rzeki Aklay. Atrakcja po 150 , Pola 50. Tak na 2 h spokojnego zwiedzania po drewnianych podestach z jednym mostkiem i punktem karmienia rybek. Podobało nam się. Jest trochę rybek , ptaszków i drzewek oraz widoczków na rzekę i morze. Trochę przypomina deltę Dunaju , ale naprawdę tylko trochę… Na końcu knajpa z piwkami. Można też pływać tratwą z bambusa lub nocować w namiocie.
Wracamy do hotelu. Oczywiście obowiązkowo zalicza Pola 1h basenu, a Genek 1l browaru..
Dziś pierwszy raz w Filipinach od 2 tygodni nie padało…. Naprawdę miły dzień , może los się odmieni i do Filipin się przekonamy , bo na razie , to nam ten kraj kompletnie nie leży… i to mimo naprawdę miłych ludzi w stylu: tenkju ser , tenkju mam, heloł bejby
Jutro lot do Cebu i prom na Bohol…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (28)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 52% świata (104 państwa)
Zasoby: 1550 wpisów1550 3850 komentarzy3850 17474 zdjęcia17474 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
07.12.2023 - 20.06.2024
 
 
31.07.2023 - 29.08.2023