Geoblog.pl    genek    Podróże    Wakacje 2016: Z wyspy na wyspę - po prostu west pacific islands hop on hop off    Popełniamy koszmarny błąd....
Zwiń mapę
2016
20
sie

Popełniamy koszmarny błąd....

 
Filipiny
Filipiny, Roxas
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15759 km
 
19.08 Puerto Galera - Roxas
Tego dnia planowaliśmy dostać się na drugi koniec wyspy do portu Roxas i tam rozejrzeć się za promem do Caticlan. Pogoda była piękna , więc czas od 9 do 12 Pola spędziła na basenie , z małą przerwą na śniadanie. Zapoznała się z Akilą – lokalną równolatką , więc czas przeleciał jej na zabawie. O 12 zdaliśmy klucz , wzięliśmy za 100 tricycla i zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę na punkcie widokowym , by zrobić fotę zatoczki. Ok. 30 min czekaliśmy aż się zbierze bus i za tradycyjne 100 od łba dotarliśmy do krzyżówki z drogą Calapan – Roxas. Tu szybka przesiadka z innego busa i za 200 od łba + 200 bagaże , bo nie było miejsca na dachu w 3 h dojeżdżamy w miarę spokojną drogą do Roxas jakieś 120 km dalej. Jest po 17. Mindoro jest zielone pełne palm i bananów.
Miasto jest bardzo biedne same tricycle , nawet nie motorowe tylko rowerowe i parterowa zabudowa z dachami z blachy falistej. Trzeci napotkany hotel jest nasz. Nocleg z klimą i łazienką ale bez ciepłej wody i dwoma łóżkami: większym i mniejszym.z przyzwoitym widokiem na bazar za 950
Chcemy się meldować i w tym momencie stało się. Nie mamy Ani paszportu.!!!!!
Przeszukujemy w pokoju wszystkie bagaże. Nie ma. Nie ma tylko paszportu , wszystko inne jest , więc gdzieś został. Robimy burze mózgów , gdzie go ostatni raz na pewno widzieliśmy i gdzie mógł być używany. W grę wchodzą 3 możliwości: bank w San Fernando , gdzie wymienialiśmy kasę , hotel w Batangas i hotel w Sabang. Mógł jeszcze paszport zostać w hotelu w San Fernando. Genek stawia na bank – tam na pewno paszport był kserowany , Ania kojarzy że chyba jednak recepcjonistka w Sabang chciała zrobić ksero paszportu , ksero nie działało potem zrobiło się zamieszanie , poszliśmy do pokoju i paszport mógł zostać na ksero.
Na dole działa net , więc wyszukujemy namiary na hotele i bank. Znajdujemy kilka telefonów. Problem mamy z bankiem , bo nie kojarzymy jak się nazywa i nie jesteśmy do końca pewni , gdzie dokładnie się znajdował , a kwity z wymiany waluty wyrzuciliśmy.
Nie ma wyjścia trzeba iść na policję. Udaje nam się znaleźć komisariat. Jest ok. 20. Lokalny szeryf w T-shircie i japonkach akurat spisuje jakiś protokół z wypadku samochodowego. Widok komisariatu pozostawia wiele do życzenia – zamiast kibla dziura w ziemi. Jedyny telefon zapewnia łączność ze światem.
Po jakichś 30 minutach działo skończone i można zająć się nami. Bardzo łamanym angielskim udaje nam się zgłosić utratę paszportu i podać przypuszczalne miejsca jego pobytu. Kapitano mówi , że dziś jest już noc , jutro jest sobota , potem niedziela , więc dziś nic więcej załatwić się nie da , a sprawa w poniedziałek rano zostanie przekazana do biura imigracyjnego w stolicy prowincji czyli Calapan.
Wracamy do hotelu , prosimy o pomoc właściciela. Ten okazuje zrozumienie i dzwoni po wskazanych numerach. Nasze telefony oczywiście nie są w stanie się z nikim połączyć. Na Filipinach w użyciu są dwa systemy bliskosiężny – obejmujący daną wyspę i dalekosiężny – obejmujący cały kraj. I w zależności od tego , gdzie się dzwoni taką sekwencję numerów się wybiera. To dość skomplikowany system , ale lokalsi to ogarniają – mając dwie komórki.
Hotel w Batangas mówi że paszportu nie ma , hotel w Sabang nie odbiera , a bank wiadome nieczynny.
Nie ma wyjścia – noc z głowy.
W trakcie nocy udaje nam się ustalić co może się stać dalej:
1. Paszport jest w Sabang – to najprostsze rozwiązanie – 200 km stąd , czyli w dzień się obróci. Recepcja jutro rano jest czynna , więc może uda się coś ustalić
2. Paszport jest w San Fernando – to też do ogarnięcia – w jakieś 3 dni obrócę lub wymyśli się coś innego. Bank jutro jest czynny , więc może da się coś ustalić. W międzyczasie udaje nam się ustalić korzystając z google street view namiary na bank.
3. Paszportu nie ma nigdzie – to wersja najgorsza. W Filipinach nie ma polskiej ambasady. Jest w Kuala Lumpur , czyli trza by się skontaktować z ambasadą innego państwa unijnego , by wyrobić sobie kwit upoważniający do deportu i wracać do kraju najkrótszą drogą.. Ten temat będzie aktywny od poniedziałku , jak się otworzy biuro imigracyjne i polska ambasada.
Tą noc mamy z głowy, a być może i kilka następnych…

20.08 Roxas
Rano szef hotelu dzwoni do banku. Jest tylko ochroniarz. Nic nie wie. Potem dzwoni do Sabang. Cud!!! Jest paszport – oczywiście został na ksero. Przez 2 dni , ani my ani nikt z obsługi go nie szukał , a on sobie spokojnie leżał czekając na to aż ktoś się nim zajmie. My zapomnieliśmy o tym że go zostawiliśmy , recepjonistka zapomniała o tym że go wzięła i miała nas zarejestrować. A on sobie spokojnie leżał…
Teraz tylko temat jak paszport dostarczyć do nas te ok. 200 km , na drugi koniec wyspy. Boss najpierw próbuje przez firmę kurierską – ta mówi że zrobi to za 165 peso , ale dopiero na poniedziałek lub wtorek. To dla nas za późno. Transportem publicznym w te i z powrotem w jeden dzień nie obrócę. Transport z kierowcą wchodzi w grę , ale nie ma kim robić. Nikt nie ma samochodu , można pojechać tylko tricyclem…. Uzgadniamy , że żona bossa , która pracuje w Calipan zorganizuje transport wiązany. Odbierze paszport w Calipan z jeepneya i wyśle vanem. Jest po 12 , więc jest szansa , że na wieczór paszport dotrze…
Tymczasem padła klima , upał zrobił się nie zniesienia. Jadę do portu, by ogarnąć promy. Port jest za 2 km od miasta – tricycel 25 peso. Promy są tylko powolne i kosztują ok. 400 peso od osoby. Płynie się ok. 4h , bo to ok. 70 km. Jest prom o 8 rano , ok. 14 i potem z pięć nocnych.
Próbujemy żyć na nowo. Klima zaczęła działać , więc spokojnie można spać. Śpimy tak że 3 – 4 godziny. W międzyczasie dociera do nas jakiś koszmarny tropikalny lejwoda. Jest 20 paszportu dalej nie ma , podobno strasznie pada na północy wyspy i są problemy logistyczne. Skąd my to znamy… Jest 21:20 puk puk do drzwi. Boss w kopercie dostarcza paszport. Ufff. Są jednak jeszcze porządni ludzie na tym łez padole. A nam się należy solidny opieprz. Popełniliśmy koszmarny błąd – na szczęście konsekwencje minimalne – dzień w plecy i 100 baksów dla bossa za superogar tematu + porządna flacha dla szefa policji za zawracanie mu głowy… Na zakończenia akcji boss mówi nam: you go so much fast , go slowly… i wie co mówi!!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (8)
DODAJ KOMENTARZ
milanello80
milanello80 - 2016-08-20 16:17
Ale przygody. Dobrze, że się tak skończyło. Ja miałem w ubiegłym roku podobnie na Filipinach, z tym że z prawem jazdy. Lokalsi też mi pomogli.
Pozdrawiam i powodzenia
 
marianka
marianka - 2016-08-20 17:58
Wow, ale akcja! Całe szczęście, że paszport się znalazł i mieliśmy tylu porządnych ludzi na swojej drodze!
 
BPE
BPE - 2016-08-20 22:13
jak to wszystkiego trzeba zawsze dopilnować, żeby sobie nerwów oszczędzić ........
 
stock
stock - 2016-08-21 13:03
Dramatycznie ale szczesliwie! Teraz samych dobrych przygod zycze, szczegolnie na Mindanao
 
stach
stach - 2016-08-21 20:14
Przeżycie nie do pozazdroszczenia ale za to ten odcinek serialu był najlepszy...
 
JJ
JJ - 2016-08-21 22:35
Jak dobrze, że wszystko dobrze się skończyło.
 
Pafnu
Pafnu - 2016-08-22 09:01
Powinieneś pisać podróżnicze kryminały.
Kiedy następny odcinek? ;-)

Uściski
 
tealover
tealover - 2016-08-24 08:43
Ale napięcie!! Ja miałam podobną przygodę z kartą płatnicza w Pekinie. Bankomat ją zjadł w piątek popołudniu i musiałam czekać do poniedziałku praktycznie bez gotówki >_> Poratowali mnie Francuzi z hostelu :)
Trzymam kciuki, by laptop odżył!
 
 
zwiedzili 52% świata (104 państwa)
Zasoby: 1550 wpisów1550 3850 komentarzy3850 17474 zdjęcia17474 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
07.12.2023 - 20.06.2024
 
 
31.07.2023 - 29.08.2023