17.08 Batangas – Puerto Galera
Dzień zaczynamy od śniadania w knajpie obok. Słońce świeci zza chmur i tak trzymać. Do portu podjeżdżamy tricyclem za 50. W porcie jest do wyboru kilka opcji: bangka 2 firmy katamaranowe i jedna firma promowa. Bierzemy supercat za 200 dorosły , 130 Pola na dolnym klimatyzowanym pokładzie. Na górnym bez klimy bilet dla dorosłego jest za 150. Odpływ o 12:30. Płynie się 1:15. Port docelowy Calapan na wyspie Mindoro jest 4 km od centrum. Dojazd 50 tricycel. Potem van do Puerto Galera po 100 od osoby. Ok. 70 min jazdy i jesteśmy. Drogi są tu kręte , górzyste ale pustawe. W Puerto Galera nie ma nic. Bierzemy więc kolejnego tricycla i jedziemy do Sabang , gdzie znajdujemy hotel Jack Daniels – pokój typu bungalow z klimą za 1400 z dostawką dla Poli , normal po 1200. W hotelu jest fajny basen z restauracją a w niej drinki po 150 i piwo 0,5l po 70. Zwiedzamy najbliższą okolicę. Widać że typowo po sezonie , bo knajpki, których jest tu kilkadziesiąt pustawe. Siedzą tylko podstarzali Angole piją browar i oglądają TV. Całość robi dość nędzne wrażenie. Droga z Puerto Galera do Sabang choć ma max 5 km to zajmuje dobre 15 bo kiepskiej jakości , stroma i kręta. Padamy dziś o 21…
18.08 Puerto Galera
Jesteśmy podobno w trzecim największym ośrodku turystycznym Filipin po Puerto Princessa na Palawanie ,w którym nie będziemy i wyspie Boracay – na którą się wybieramy. Ładnie to tu może i jest ale nie powala. Super miejsce za to podobno dla nurków.
My nie nurkujemy..
Pogoda ładna. Wreszcie !!!
Bierzemy tricycla i za 300 jedziemy na White Beach. Tu plaża znacznie lepsza. Piasek biały , knajpa na knajpie , ale plaża wąska max 20 m i krótka max 500 m , fala olbrzymia , więc wchodzimy tylko do pasa i po krótkim pobycie idziemy dalej. Docieramy do jakiejś wioski z której chcemy dotrzeć do wodospadu. Docieramy jednak tylko do rzeki – jakieś 2 km od plaży i idziemy nią parę minut w górę. Góry są tu naprawdę konkretne. Mają tak po 2500 m npm. Las gęsty, zielony , palmowokokosowy. Wracamy. Kolejny tricycel do Tulipanan Beach. Przed plażą pyszne sataye po 10 i pyszne chodne piwko Red Horse 1l za 80. Plaża też nam się podoba. Kompletnie pusta. Fala OK. , tylko te kamienie na dnie. Ania i Pola się niestety obcierają. Ania nogą , Pola brzuchem , ale na szczęście niegroźnie. Jeden z nadbrzeżnych resortów prowadzony jest przez Polaka , ale akurat niestety jest w Polsce , wiec sobie nie pogadamy..
Wracamy tricyclem znów za 300 - ok. 20 km w 35 min. jemy jeszcze w przyzwoitej knajpie nad morzem oglądając zachód słońca. Jedzenie w takiej knajpie kosztuje ok. 200 i jest go mniej niż w takiej za 50 , czy 100 , ale za widok się płaci….
Zaliczamy jeszcze hotelowy basen i idziemy spać. Jutro droga do Boracay.