Geoblog.pl    genek    Podróże    Wakacje 2016: Z wyspy na wyspÄ™ - po prostu west pacific islands hop on hop off    Thrilla in Manila part two
Zwiń mapę
2016
12
sie

Thrilla in Manila part two

 
Filipiny
Filipiny, Manila
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14826 km
 
12.08 Manila – Vigan
Padało całą noc i dalej pada. Miasto zmienia się w płynący ściek. Ulice kompletnie zakorkowane. Firma Partas, którą chcemy jechać do Vigan ma dwa dworce z Cubeo i w Pasay. Do Cubeo żaden taksówkarz za żadne pieniądze nie chce jechać. Pasay jest bliżej , ale po drugiej stronie miasta , nie mamy wyjścia musimy jechać do Pasay. Dogadujemy się na 250 peso. 5 km drogi taksówka robi w 50 min. Szybciej bym z buta doszedł , ale nie w Manili. Tu średnia prędkość przemieszczania się nie przekracza 3 km/h. Dworzec to kompletna rudera , ale autobus do Vigan o 20:30 ma być. Bilet 650 peso. Pola też. Zostawiamy garby i idziemy w miasto. Mamy w planach 2 cele Cmentarz Chiński z żyjącymi na nim ludźmi – coś w podobie cmentarza w Kairze oraz Akwarium. Z uwagi na niesamowite korki na ulicach będziemy korzystali z metra. Metro w Manili to temat na epopee. Są trzy linie – głównie naziemne w sumie ok. 30 stacji. Linie są obsługiwane przez przedpotopowe pociągi w kształcie swoim przypominające tramwaje. Jesteśmy w pobliżu stacji Edsa, która jest stacją węzłową dla linii nr 1 i linii nr 2. Dowiedzenie się gdzie jest stacja zajmuje nam 20 minut , przedostanie się do schodów kolejne 10. Na schodach kolejka potencjalnych pasażerów do wejścia na teren stacji. Przed wejściem rewizja polegająca na grzebaniu kijkiem o osobliwym kształcie w plecaku – w marketach zresztą grzebią ochroniarze podobnym kijkiem. Producent tych kijków to chyba lokalny milioner. Po przejściu procedury grzebania staje się w kasie po bilet , co zajmuje kolejne 10 minut. Bilet do stacji United Nations kosztuje 20 peso i jest kartą podobną do bankomatowej , którą otwiera się bramkę. Oczywiście trzeba wiedzieć którym metrem jechać , bo przesiadki są oddzielnie płatne i trzeba abarot wyjść poza strefę grzebania kijkiem. Gdy się wreszcie dostanie do właściwej kolejki do metra , to trzeba odstać jakieś 4 pociągi by wreszcie dostać się do środka. Udaje nam się to tak szybko tylko dlatego że mamy Polę i pomagają nam lokalni ochroniarze. Peronowy stojący na podwyższeniu podobnym do tego na jakim stał Kaczyński przed Trybunałem ma rękawiczkę – to podstawowy rekwizyt z jednej strony pokazuje maszyniście gdzie ma stanąć , z drugiej daje mu sygnał ze więcej pasażerów już do wewnątrz nie wejdzie. Plecaki trzyma się przed sobą , bo grasują kieszonkowcy. Jedziemy 5 albo 6 stacji z pierwszym wagonie dla kobiet i osób z dziećmi. Wreszcie wysiadamy. Tu kolejka do bramki., bo oczywiście działa tylko jedna z aż trzech które są na stacji. Opuszczenie peronu i wydostanie się na ulicę zajmuje kolejne 10 minut. Przejechanie 5 stacji metrem zajęło nam około 70 minut i to tylko dlatego że byliśmy w grupie uprzywilejowanej. W Japonii przejechalibyśmy w tym czasie ok. 200 km. Jedyne pocieszenie jest takie że wiadro w którym zbierała się woda przeciekająca z dachu było podobne zarówno do tego japońskiego w Hakodate jak i do tych polskich…
Oceanarium to kolejny temat-rzeka. Bez klimatyzacji , miejscami bez dachu , deszcz pada rybom na głowę, pingwiny gotują się w betonie pomalowanym na biało w celu imitacji śniegu , w akwariach jedyną roślinnością jest kapusta pekińska , którą są karmione ryby przez nurków , rafy koralowe są martwe , ale by wychodziły ładne foty jakiś ludowy lokalny artysta pomalował je farbkami. W oceanarium więcej jest handlarzy niż ryb. Całość po 450 peso od łba , z tym że dla dzieci ulga pod warunkiem że są niższe niż 2 stopy – miarka przy kasie. Jest tu też kino 4D po 100 peso za 6 min , ale w porównaniu z tym w Osace jakieś 500 miesięcznic smoleńskich do tyłu.
Do odjazdu autobusu zostało nam 3 godziny , a że mamy stąd do dworca jakieś 5 km , to trzeba wracać. Cmentarza nie będzie…. A szkoda… Deszcz przybrał na sile i idziemy przez ulice po krawężnik w wodzie. Parasolki zahaczają o sznurki , budzą się bezdomni leżący na chodnikach bo zaczyna ich podtapiać , przez skrzyżowanie dwóch trzypasmowych ulic na minutę przechodzi może z 10 osób , przejeżdża z 5 samochodów, z 10 jeepnejów i ze 30 tricycles , reszta skutecznie blokuje ruch, w tym ze 4 tiry , które oczywiście jadą środkiem miasta. Próbuje odpalić podręczną bombę atomową , ale nie udaje mi się bo deszcz zamoczył mi styki i apokalipsa…. Droga od oceanarium do metra zajmuje nam 30 minut , a jest nie więcej niż 1 km. Metro oczywiście śpiewka znana z tym że rękawica peronowego bardziej dizajnerska. Mamy farta, w przeciwną stronę korek. Stoi 5 pociągów jeden za drugim i nic a nic się nie posuwają naprzód.
Wysiadamy na Edsa, próbuje odpalić gps , by znaleźć drogę do naszego dworca , ale nie jest to łatwe , bo parasol , tłumy ludzi, plecak z przodu , Pola z boku i kieszonkowcy wokół. Jeden z nich właśnie próbuje przeciąć Ani plecak sprytną akcją. Na dłoni ma owiniętą koszulkę , że niby chroni się przed deszczem i ociera wodę z czoła , a pod koszulką ma coś na kształt brzytwy – przecinasz spód plecaka , to co wypada łapiesz w koszulkę i w długą… Ania na szczęście zachowuje proletariacką czujność i płoszy opryszka. Idziem dalej , bandyci za nami , bo okazuje się że nasz krawiec ma kompana. Idzie obciera nos w koszulkę i się do nas śmieje. Nie ma wyjścia , trza wejść do jakiegoś sklepu i go zgubić. Udaje się. Można wreszcie sprawdzić gps , gdzie iść. Jest do mety 500 metrów. Masakra. Tłumy ludzi , parasolki , kałuże po łydki , brak chodników , spaliny , jeepneye , szałer z nieba , wokół sami złodzieje, dość…. Światło - zmiana sceny
Jesteśmy na dworcu. Czekamy na autobus. Po pół godzinie przyjeżdża. Chiński. Siadamy. Mamy do przejechania ok. 350 km. Planowo 10 godzin. Jedziemy jednak prawie 13 , bo 4 godziny zajmuje nam wydostanie się z miasta. Przez 4 godziny od 21 do 1 w nocy nasz autobus przejechał , a miejscami chyba przepłynął 10 km. Gehenna. Manila ma 4 mosty…. w pewnym miejscu wylotówka ma 1 pas , miasto ma oficjalnie 12 mln ludzi… Wierzą w księdza , a kościołów nie widać , na co więc idzie tam kasa????
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2016-08-14 20:50
Trudne wędrowanie ,podziwiam i nie zazdroszczę.
Pozdrawiam ...wracajcie do domu :-)
 
BPE
BPE - 2016-08-20 09:51
dokładnie Zula - też nie zazdroszczę ........kompletnie nie moje klimaty
 
 
zwiedzili 52% świata (104 państwa)
Zasoby: 1550 wpisów1550 3849 komentarzy3849 17474 zdjęcia17474 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
07.12.2023 - 20.06.2024
 
 
31.07.2023 - 29.08.2023