11.08 Manila
Tym razem robotników rzecznych zastępowali szlifierze, ale było dobrze zaciemnienie i obudziliśmy się dopiero o 11. Naprzeciw nas jest wielkie centrum handlowe Robinson , tam jemy śniadanie w postaci słodkich bułeczek oraz wreszcie owoców i idziemy zwiedzać to ekscytujące ponad dwunastomilionowe miasto. Okropne. Ale może kiedyś pojadę do Dhaki i będę go jeszcze mile wspominał. Na razie syf totalny. Idziemy do parku Rizal reprezentacyjną promenadą Roxas. W parku jest chwila wytchnienia od tych niesamowitych korków i jeepneyowych spalin. W parku jest wielka tyczka z minimalną flagą kraju , pomnik bohatera narodowego , czyli Rizala – takiego ni to poety ni to rewolucjonisty. W każdym razie walczył o niepodległość , ale Hiszpanie go ujęli i stracili w forcie niepodal przed 40- stką w 1996r. Sporo Rizal ma miejsc pamięci , ale do Czang Kai Szeka pojary nie ma. A Kaczyński i tak przebije wszystkich rewolucjonistów z Leninem włącznie. Poza pomnikiem Rizala jest tu też wielki pomnik kolejnego bohatera narodowego czyli Lapu – Lapu znanego stąd że zabił Magellana. Są też ogrody chiński i japoński oraz niesamowita trójwymiarowa mapa Filipin i ze dwa muzea. Tuż obok parku znajduje się wpisana na Unesco starówka o nazwie Intromures. Jest to ogrodzone murem gruzowisko , w którym wyróżnić można ze dwa kościoły oraz Casa Manila , czyli coś na kształt domu kolonialnego. Wjazd tyle samo co Fort. Manila została prawie całkowicie zburzona w trakcie II wojny w ciągu 30 dni walk między USA a Japonią w marcu 1945 zginęło tu ok. 100000 mieszkańców , a miasto podobno zrujnowano tak jak Hiroszimę czy Warszawę. Te ruiny na starówce widać do dziś chociażby w leżącym obok Forcie Santiago , w którym obecnie znajduje się nawet ciekawe muzeum Rizala – wjazd 80 dorosły 40 Pola. W fortu widok na rzekę Pasig , nad którą leży to miasto.
Pora wracać – wsiadamy w jeepneya, który robi tu za komunikacje publiczną zabierając po ok. 20 osób i jeżdżąc w jednego końca ulicy w drugi. Przejazd 6 peso, czyli 50 groszy. Snujemy się jeszcze trochę po naszej dzielnicy rozpusty i wracamy do hotelu.
Niestety klima przestała działać. Musimy o 23 zmienić pokój bo w tym co jesteśmy spać się nie da. Na szczęście jest jeszcze jakiś inny wolny. To ratuje nas przed klęską. Jutro będziemy próbowali dostać się do Vigan.