09.08 Wulai
Niestety trwają prace przy regulacji rzeki , a my śpimy nad rzeką , więc hałas od rana. Śniadanie w formie szwedzkiego stołu trafia nam się pierwszy raz na wyjeździe. Idziemy na walka do fallsa wzdłuż rivera. Kolejka torowa nie działa , bo spadły kamienie. Działa linowa , ale nie chce nam się nią jechać bo widać tyle samo co z dołu. Idziemy dalej i po 3 km łatwej drogi docieramy do górskiej wioski Xinsian , w której mieszkają autochtoni z malanezyjskiego plemienia Atalaj. Mają inne rysy twarzy , kolor skóry i swój język. Mieszkają głównie w górach w liczbie ok. 80 tysi. I jedną pijemy browar , z innym podziwiamy jego samochód i pijemy herbatę. Wracamy zamkniętą ścieżką po drugiej stronie strumyka. Zamknięta przez skalne usuwisko. Tu klimaty już jak z filmów fantasy z martyną w roli głównej. Po przejściu przez nieczynny wiszący most do naszej drogi łapiemy stopa i podjeżdżamy ze 3 km do Wulai. Tu zahaczamy o muzeum lokalne poświęcone tubylcom. Potem jeszcze podjeżdżamy busem do wioski leżącej między Wulai a Taipei , gdzie zapoznajemy się z lokalnym buddą , a w sklepie w piwkami Van Pur i Karpackie. Polskie piwa podbijają świat!!! Wieczór to ponownie kąpiele w gorących źródłach – znów jesteśmy tylko my.