21.07 Shagi – Nagaike – Nara – Nagaike
Ponieważ śpimy na zachodnim brzegu wstać musimy już o 6, bo słońce nie pozwala na więcej. Przechodzimy na następną stację rozmawiając po drodze o tym i owym ze spotkanym przygodnie nauczycielem historii z lokalnej szkoły. Podjeżdża pociąg , jedziemy jedną stację i idziemy na kolejne pole. Niestety tym razem pole jest, ale czynne tylko w godzinach 8 – 20 i bez możliwości rozbicia namiotu. A to szkoda. Dopada nas paraliż decyzyjny. Jest jeszcze jedno pole nad jeziorem, ale jeszcze ze 6 stacji dalej, jest też pole w Nagaike małym miasteczku leżącym po trasie kolei Kioto – Nara. Decydujemy się na to drugie. Na miejscu okazuje się ,że pola nie ma na mapie. Jest już po 10. Dopada nas głód. Na szczęście tuż obok dworca jest supermarket. Lody w McDonald kosztują 100 jenów i da się je jeść , tych japońskich po 300 nie da się , bo są niedobre. Dobre suszarki poprawiają nam humory. Takie podstawowe japońskie gotowe dania kosztują po 300 – 500 jenów i są naprawdę bardzo smaczne. Kupujemy wreszcie świeże owoce. W Japonii owoce są drogie i trudno dostępne. Jabłko kosztuje np. 5 zł za sztukę.
Tak na rybę idziemy szukać pola w stronę najbliższego lasku. Idziemy bez przekonania w pełnym słońcu po asfaltówce z półtora kilometra. Anię dopada złość. Na szczęście na stacji benzynowej obsługa mówi, że pole jest tuż obok. Potwierdza to obsługa pobliskiego pola golfowego. Przedzierając się przez gęsty las bambusowy docieramy na szczyt wzgórza. Jest camping i możemy na nim spać. A to super. Spać będziemy tu 3 noce. Koszt ok. 4000 jenów za noc obejmuje 1100 jenów za dorosłego , 800 jenów za Polę , 500 jenów za namiot i po 200 jenów za osobę za prysznic. Na polu jesteśmy jedyni z namiotem. W bungalowach śpi około 100 dzieci z kolonii. Jest basen , prąd , automaty z napojami i w zasadzie wszystko co pole powinno mieć. Są niestety też chmary wygłodniałych komarów. Rozstawiamy namiot i czym prędzej do Nary. W dół do dworca idzie się 20 minut.
W Narze jesteśmy po 15. Czasu na zwiedzanie mamy niewiele, a Nara ma sporo ciekawych budynków oraz 1200 danieli wolno ganiających po parku o powierzchni ok. 600 ha, w którym znajdują się te zabytki. Od dworca jest ok. 1 km z buta. Do przejścia jest ok. 5 km trasy. Obiekty zamykane są tak ok. 17. Nara – pierwsza stolica Japonii 710 – 784 jest słusznie wpisana na listę Unesco.
Zaczynamy od Kofuku-Ji. Klasztor jest w generalnym remoncie i do wielu budynków wejść się nie da. Nawet nie da się ich obejrzeć , bo są przykryte brezentowymi namiotami. Zobaczyć można natomiast pięciopiętrową pagodę z 730r – drugą co do wielkości w Japonii. Dalej jest Muzeum Narodowe, w którym zgromadzono różne rzeźby i bibeloty z okresu świetności miasta. Skręcając w lewo po kilkuset metrach dotrze się do Nandai-Mon – wielkiej południowej bramy strzeżonej przez dwóch strażników Nio – podobnych do tych jakich widzieliśmy w Tajlandii. Za bramą jest Daibutsuden – Pawilon Wielkiego Buddy, czyli największy drewniany budynek świata postawiony w celu przekrycia posągu Daibutsu Vairocana , czyli największego na świecie posągu Buddy wykonanego z brązu. Budynek ma 48,5m wysokości i 57 m szerokości , a posag ma 15m wysokości i 250 ton wagi. Obok posągu są 2 mniejsze posągi przedstawiające boginię Kannon. W jednym z filarów jest dziura wielkości dziurki w nosie Buddy. Komu uda się przez nią przecisnąć ten dostanie się do raju. Poli się udało. Całość robi bardzo dobre wrażenie. Wejście podobno 500 jenów, nam się udaje za free , boczkiem , boczkiem przez pamiątki.
Przechodzimy do Kasuga Taisha – jakiś km dalej. To z kolei jest sanktuarium czczone jako miejsce kontaktu ziemi z niebem. Znajduje się w gęstym pierwotnym lesie. By kontakt był ułatwiony wybudowano 3 tysiące latarni wykonanych z kamienia. Zapalane są one 2 razy w roku, akurat nie dziś…
Cały czas towarzyszą nam daniele, których jest tu naprawdę sporo. Pola karmi je co chwila, ale widać nie karmi tych co trzeba , bo od jednego rogatego dostaje takiego kopa w tyłek , że aż się przewraca…
Nara do obejrzenia podczas pobytu w Japonii obowiązkowa.
Robi się ciemno i wracamy na pole. Tu czeka na nas niespodzianka. Nie będzie tradycyjnego prysznica. Obsługa przygotowała dla nas coś na kształt onsena. Mamy na wyłączność wannę 2 x 2 m głęboką na jakieś 70 cm pełną ciepłej wody. O tego nam trzeba było. Zabawom nie ma końca. Ania przy okazji robi małą przepiorkę. Komary tną przy namiocie. Wewnątrz spoko. Przed 22 padamy. Jutro Osaka i Horyu-Ji.