18.07 i 19.07 Aone – Fuji – Aone
Z rana napadła mnie jakaś baba, że korzystam z prądu z hotelowego gniazdka , a jako gość campingu nie wolno mi tego robić, mimo że gniazdko jest na zewnątrz hotelu na ogólnodostępnej werandzie. Jest ładna słoneczna pogoda więc korzystamy z uroków rzeczki, woda jednak jest zimna i od kąpieli odstrasza. Idziemy na lokalny onsen – czyli tradycyjne japońskie termy. Ile kosztuje wjazd nie wiemy bo udaje nam się wejść za darmo. W onsenie jest podział wg płci i przebywa się tam nago. Najpierw należy się dokładnie umyć siedząc na stołku przed lustrem i polewając się wodą z miednicy lub z kranu prysznicowego, szampon i mydło są na miejscu , myje się swoim ręcznikiem. Po dokładnym wymyciu , co lokalsom zajmuje nawet 20 minut idzie się do wanny i relaksuje. U nas były 4 wanny: 3 wewnątrz i 1 na zewnątrz: woda temperatura 35 , 39 i 41 stopni a w jednej zimnej 10 stopni. Poza tym była sauna. Faceci siedzą , odpoczywają trochę gadają ze sobą , ręczniki trzyma się na głowie , a jak wstaje to co poniektórzy zakrywają nim swoje skarby, ale nie jest to obowiązkowe. 40 min takiej frajdy nam starcza. Jemy jeszcze jakieś lokalne cudo w misce i idziemy na autobus do Fujino co ma być o 14. Niestety autobusu nie ma. Znów trzeba stopować. Po pół godzinie młoda para zatrzymuje się swoją Toyotą i z radością zawozi nas na dworzec. Tu w pociąg do Otsegi. W Otsegi przesiadka na pociąg linii Fujiko- Kyu do Kawagushiko. Bilet 1130 jenów dorosły , 570 Pola + 200 jenów poplatku za pociąg historyczny. I faktycznie podjeżdża taki fajny oldskulowy pociąg w stylu orientexpress. Pola na chwilę staje się nawet konduktorką. Po godzinie jazdy wysiadka. Tu przesiadka w busa do 5 stacji. Bus kosztuje ok. 1500 jenów w tą i z powrotem. Pola połowę tego. Powrót możliwy jest następnego dnia. Busów jeździ kilkanaście dziennie ostatni ok. 19. Robimy zakupy na 2 dni w 7/11. Tu spotykamy Polaków , co przylecieli tym samym samolotem co my i też chcą wejść na Fuji na wschód słońca. Oczywiście też korzystają airbnb.com w temacie noclegów , płacąc tak po 3000 jenów od osoby za noc. Autobus jedzie godzinę. O 19 jesteśmy na miejscu – 5 stacji , czyli jednym z czterech wypadowych punktów na Fuji. Ten chyba jest najpopularniejszy i najłatwiej dostępny z Tokio. Ludzi jednak wielu nie ma. Są sklepy z pamiątkami , knajpy , muzeum itp. atrakcje Fuji jest przecież wpisane na listę Unesco. Wysokość 2340 m npm. Fuji ma 3776. Daje to przewyższenie ok. 1500 m. Sporo. Można próbować to robić w jeden dzień , tak jak my , ale jest to szaleństwo w typowo polskim stylu, by nie płacić za schronisko. Większość Japonczyków robi to na 2 dni. Pierwszego dochodzi dokąd da radę w górę i śpi w jednym z kilkunastu schronisk po drodze. Drugiego dnia wstaje na wschód słońca , zdobywa szczyt i wraca. My mamy pomysł podobny, z tym że śpimy na starcie. Od 20 do 24 w takiej poczekalni przy parkingu. Rozkładamy karimaty wchodzimy w śpiwory i 4 godziny snu zaliczamy. W góry wychodzimy o 0:30. Wstęp wolny , można co prawa zapłacić 1000 jenów na Unesco , ale mało kto to robi. Idziemy z latarkami i dwoma lekkimi plecakami Reszta rzeczy została w Aone. Pierwsza godzina po płaskim do pierwszego schroniska. Tu zaczyna się podejście najpierw w miarę łagodnie dość szeroką ścieżką do drugiego schroniska na 2700. Potem zaczyna się naprawdę ostro: łańcuchy , strome ostre skałki magmowe , prawie pionowe ścianki. Tego się nie spodziewałem. Myślałem że będzie prościej. Prościej jest ale trzeba iść pod prąd drogą do schodzenia, ale o tym dowiadujemy się później. Jest dość zimno. Tak ok. +8. Im wyżej tym zimniej i wietrzniej. Od 2700 do 3300 ciągną się schroniska. Jest ich kilkanaście. Pojemność tak po 100 – 300 osób. Śpi się na matach w wieloosobowych salach. Nocleg 5400 jenów od osoby. Jak się nie jest gościem schroniska , to wstęp do środka jest zakazany , no chyba że się kupi herbatę za 400 jenów to wtedy można się ogrzać w środku ale max 30 min. Miejsca w schroniskach raczej są, z tym że im wyżej tym o miejsce trudniej. Lepiej rezerwować wcześniej. WC kosztuje 200 jenów, piwo 600 jenów za 0,33l. Drożyzna konkretna. Oprócz nas nocą nikt nie idzie. W 8 stacji na 3100 jest godzina 4. Pola w trzy i pół godziny podeszła w środku nocy 800 metrów w górę. Dalej nie da rady. Oglądamy wschód słońca o 4:20 i podejmujemy decyzję o noclegu. Ania i Pola rozkładają karimaty na ławkach przed schroniskiem , wchodzą do śpiworów , nogi wkładają w plecaki i idą spać na wolnym powietrzu w temperaturze ok. +6. Doleżą tak do 8 i podejmą decyzję że nie idą wyżej tylko wracają. Nad ranem toczą ciekawe rozmowy zarówno z Polakiem co mieszka w Stanach i na Fuji jest 4 raz jak i ze starym prawie 80 – letnim Japończykiem, który jest pełen podziwu dla Poli, że tu dotarła. Ania z kolei jest pełna podziwu dla niego. Gdybyśmy mieli zarezerwowany nocleg w tym schronisku i dotarli tu za dnia i dobrze się wyspali , to Pola następnego dnia weszła by na szczyt spokojnie. Naszym sposobem się nie udało. Nie zmienia to faktu, że Pola dzielną dziewczynką jest. Jeszcze niejedną wielką górę zdobędzie. Ma przecież dopiero 7 lat. A na Fuji można wejść nawet w wieku 106 lat, tak jak to uczynił jeden z Japończyków w 1998r. Pomnik jego jest na 5 stacji. Warto naprawdę oddać cześć temu człowiekowi.
Dzięki wspaniałej Ani, która zostaje z Polą Genek może iść dalej. Startuje o 5:10. Bez plecaka na lekko. O tej godzinie w górę wychodzą też ludzie ze schronisk więc szlaki się zapełniają. Mam power i wyprzedzam po drodze ze 100 osób. Mnie nie wyprzedza nikt. Tak do 3400 szlak jest nadal trudny , po 3400 robi się prosto typowo wulkanowo. O 7:30 osiągam krater. Najwyższy punkt jest prawie dokładnie naprzeciw. Wokół krateru idzie się ok. 1h. 7:50 zdobywam Fuji!!!!!! Podejście zajęło mi 7:20. Ciekawostką jest to że po drodze wypijam 0,5 litra wody i jem tylko kawałek sushi i pół tabliczki czekolady. Jak na moje możliwości to i tak dużo.
Mocny koleś lub mocna koleśka spoko wejdzie poniżej 5h. Zejście zajmie mu/jej kolejne 3h. Na szczycie jest stacja meteo , wokół krateru są też poczta, świątynia , schronisko. Widoki mam rewelacyjne , jestem ponad chmurami. Straszliwie wieje i niesamowicie świeci słońce. Okulam się w sobie czym się da, chronię oczy i skórę. Niestety przy schodzeniu tracę równowagę i wywalam się na glebę. Drę sobie nogawki i ranię prawe kolano ostrym kamieniem. Na szczęście niegroźnie i mogę iść dalej. Tu naprawdę jest ślisko i stromo. O 8:30 schodzę z krateru: schodzi się inną drogą niż wchodzi. Znacznie łatwiejszą, ale strasznie śliską , tu przydałyby się kije, ale ich nie mam. Droga pod prąd też wydaje się o wiele łatwiejsza do wejścia , z tym że jest dłuższa i nudniejsza. Tą drogą jeżdżą transportery gąsiennicowe dowożąc żarcie do schronisk. Prąd w schroniskach jest z generatorów. Na prawie całym obszarze jest darmowe Wi-Fi z tym że korzystać z niego można max godzinę dziennie. O 9:40 jestem na 3100. Poli i Ani już nie ma. Wyszły o 9. Zostawiły mi plecak. Spotykam je na jakieś 2600. Pola zadowolona i pełna wrażeń z nocnej wspinaczki, choć oczywiście zmęczona , podobnie zresztą jak ja i Ania. Powrót bez historii: bus , jeden pociąg , drugi pociąg i jest Fujino. Tu wsiadamy najpierw w jeden autobus za 280 , potem w drugi za 200 i jesteśmy na polu ok. 18. Pole opustoszało, oprócz naszego namiotu nie ma nic. Kąpiemy się i o 19 padamy. Jutro będziemy się przebijać w okolice Kioto.