.. zapala się jedna z tych ikonek, których Ania nie lubi. Brak oleju. A oczywiście przezornie oleju na uzupełnienie nie zabraliśmy. Mamy go tylko w głowie... Trza wracać. Na szczęście w Javorniku jest stacja i jest olej. A to luz. Widać jednak tempo mamy za ostre. Nawet elf nie wytrzymuje. Tylko Pola i Ania są w stanie to ogarnąć. Zjadamy bardzo tłusty obiad i ogładamy jak Federer przegrywa z Raonicem. Potem już gładko. Dojeżdżamy do postoju na drodze 457 na granicy kraju Ołomunieckiego z Morawsko-Sląskim na wysokości ok. 720 m npm. Stąd do szczytu jest max 1,5 km i przewyższenie 170 m. Dla Poli to błahostka. Pół godzinki i szczyt. Wjazd na wieżę 30 koron , Pola za darmo. Widoki solidne. Widać nawet Śnieżkę. Piwo na dole 28 koron. Jakiś gość dalej uparcie buduje to schronisko na szczycie. Powrót i chwila namysłu. Może bonus w postaci Skrzycznego i Czupla? Może jednak nie... Wygrywa rozsądek. Wracamy do domu. Za 4 dni przecież wyjeżdżamy, a jesteśmy w kompletnym lesie... Dojeżdżamy w okolice Radomska. Tu nocleg techniczny w zajeździe przy drodze katowickiej. Z rana jeszcze 4h pod Garwolin. Zostawiamy Polę na działce u babci, by doszła do siebie, a sami jeszcze po drodze zaliczając imprezkę u naszego weselnego świadka wracamy pod wieczór do domu.
Sudecka szesnastka zaliczona. Pogoda była OK i pomagała. Dziewczyny nad podziw dzielne. obóz kondycyjny zaliczony. Można jechać na wakacje.