30.04.2016
Mieliśmy kilka pomysłów na drogę do socjalizmu. Meta była w schronisku pod Chlebem
Ambitny: czerwonym przez schronisko pod Suchym – jakieś 8 h z buta i ok. 18 km H i 1670 m V. Start bowiem był na ok. 250 m npm , a meta na ok. 1400 , a po drodze kilka konkretów.
Popuszczarski: przebic się do busa jadącego z Żyliny do Vratnej i od Vratnej kolejką na Chleb , a stamtąd z pół godzinki w dół do schroniska.
Lajtowy: podjechać pociągiem do Sutowa skąd podejść w ciągu 3h niebieskim pokonując jakieś 1000 m V.
Ponieważ ostatnio spadło trochę śniegu, a po wczorajszej imprze nikt specjalnie nie miał ochoty na tengi marsz wybraliśmy opcje nr 3. Przybory niezbędne do wspinaczki dla tych co nie mieli oferował pobliski COOP; tak po 6 – 7 euro za 0,7.
W Sutowie byliśmy o 15:19, więc szansa na dotarcie o przyzwoitej porze była. Dodatkowo pierwsza pułapka , czyli kiosk przy wejściu na teren Parku narodowego była zamknięta. W drugiej pułapce czyli schronisku pod vodopadem poszło już gorzej… Czoło grupy czyli: Agata – jako napierająca , Genek i Ola – jako siły główne oraz Bimberek – jako straż tylne właśnie się oddalały , gdy dotarła dłuuugo oczekiwana grupa pościgowa. Okazało się , że tuż za kioskiem chyhał lokals oferujący ser oraz borowicke. Ser jak ser – okolice słyną z jego produkcji. Natomiast borowicka to zupełnie inny temat. Miało być po kieliszku do spróbunek , tymczasem kłęby wypiły mu cały litr… Jak się jego litr skonczyl to wyciągnęli swój litr i tak się okazało że trzeba jednak tengo pic.
Grupa nr 1 przeszła obok wodospadu sutowskiego – najwyższego w tej części kraju , podeszła straszliwą stromizną na źródła Mojżesza i potem już spokojniejszym trawersem dotarła ok. 20 do schroniska pod chlebem, tu dopiero zaczynając popijawę wśród tłumu ponad 80 innych osób , co akurat to schronisko wybrały na swój nocleg. Wartę opuscilismy o 1 w nocy grupy nr 2 się nie doczekując. Spac poszliśmy na poddaszu , gdzie po 8 euro można się wylegiwać na materacach leżac pokotem kłąb obok kłeba.
O 6 rano obudził nas Talar, który opuścił załogę z grupy nr 2 o 1 w nocy i szedł twardo z buta do 4 w nocy do schroniska. Na szczęście drzwi były otwarte , więc zaległ pod kranem z browarem i czekał do 6 aż hostka otworzy bufet. Jak otworzyła, to zakupił co trza i wlazł na górę meldując się.
Tadek dotarł o 11 , a Anton i Asia o 13. Okazało się , że tak im się spodobało pod wodospadem , że rozpalili ognisko , rozłożyli karimaty , rozpalili wielkie piekło , wypili ze 2 litry i tak sobie opowiadali o tym i o owym, aż zalegli na amen…